Zatem wypoczywam w ostatnim tygodniu czerwca i w pierwszym lipca, po części tradycyjnie nad morzem, z samotną podróżą pociągiem z rowerem przynajmniej w jedną stronę w perspektywie... Nie będzie źle, skądże znowu, nie spędzę tam urlopu sama. A z rowerem będzie fajnie, bo się człowiek nie będzie musiał oglądać na jakieś tam godziny odjazdów jakichś tam autobusów. Ale w przyszłym roku dołożę starań, by ciut zmienić powtarzalny scenariusz.
Poza tym w pracy spokój. Miał być jakiś wyjazd integracyjny (czyt. ochlaj i wyżerka na koszt firmy), ale spełzł. Wczoraj siedziałam sobie na wieczornym dyżurze, tylko ja i rybki, trochę, przyznam szczerze, nudno, jak już się obrobiłam z normą. Nie wypadłam w każdym razie z kursu i dalej dysponuję szeroką wiedzą wspartą wspaniałymi umiejętnościami.
D.A.S. w Manu dziś o 18:00, że przypomnę. Punkt zborny pod galerią handlową. W planach prócz dywersji stanikomaniakalnej czczenie Breble w nowej fryzurze.
update znad Pratchetta
Bo akurat walczę z jedną zaciętą na amen szufladą, co do której zachodzi podejrzenie, że skrywa w swych bebechach mikser oraz trzepaczkę.
"— Anoia, bogini Rzeczy, które Utykają w Szufladach — przedstawiła się kobieta. — Miło cię poznać.
Zaciągnęła się płonącym papierosem. Kilka iskier spadło na podłogę, ale chyba nie wyrządziły żadnej szkody.
— Istnieje bogini tylko od tego? — zdziwiła się Tiffany.
— Wiesz, znajduję też korkociągi i różne drobiazgi, które wtoczyły się pod meble — odparła lekceważąco Anoia. — Czasami również te, które gubią się pod poduszkami kanapy. Chcą, żebym się zajęła zaciętymi zamkami błyskawicznymi, ale jeszcze się zastanawiam. Jednak przede wszystkim manifestuję się, kiedy ludzie szarpią zaciętymi szufladami i wzywają bogów. — Dmuchnęła dymem. — Masz może herbatę?
— Ale ja nikogo nie wzywałam!
(Zimistrz, Terry Pratchett)
8 komentarzy:
Czy rękawiczki dla wąpierza już dziś mam przywozić? tak na wszelki wypadek?
Ja postanowiłam przełożyć urlop na pierwszy kwartał roku 2009. No i wtedy to będzie musiała być Hiszpania! :)
Miau: no weź, wiele nie ważą, a nuż...?
Mag.gie: zobaczymy z tym pierwszym kwartałem - może od października nie wydam półrocznej premii...
Myśmy w zamierzchłych czasach kupili świadomie krajalnicę do jajek i nawet raz użyli... do pomidorów :)
I mamy też urządzenie do wypychania pestek ze śliwek. Przydatane przy robieniu kompotów, których co prawda o dawna nie robimy ale mamy w planach :)
A dziś w nocy Mars napada na sondę :)
http://www.nasa.gov/multimedia/nasatv/
U nas gdzieś była drylownica do wisienek, ale oszukiwała i można było na powidłach sobie ząb złamać.
A krajalnice mam ze dwie i koty mi świadkiem, że nigdy w życiu ich nie kupowałam. Może babcia, bo większość sprzętu agd mam po babci.
NB, okazało się, że mikser, użyczony Mag.gie jest starszy ode mnie!
Tak starych sprzętów nie posiadam. Starszy ode mnie prodziż zszedł jakiś czas temu, niech mu złomowisko lekkim będzie...
W ogóle u nas się przeraźliwie szybko wszystko psuje. Najstarsza rzecz to takie coś do parzenia kawy, jakby express, ale on chyba nigdy nie działał... więc go do urządzeń nie zaliczam tylko do dizajnu domowego :)
Ja najstarszy mam komplet do palenia, czyli popielniczka, stojak na pudełko zapałek i "wazonik" na papierosy, a wszystko na okrągłej tacce. Takie posrebrzane cuś, po prababci. Tylko to się chyba nie liczy jako AGD? ;)
Jak to się nie liczy. Bez miksera świetnie żyję, a bez palenia...?
Prześlij komentarz