7.5.08

pokłosie majówki po szprociemu czyli 39 stopni gorączki

Jak wyżej. Jestem na L4 do środy i naprawdę ze mnie neptuś...

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ach ta zabawna wiara... że choruje się przez coś, co się zrobiło! :) A w szczególności przez: przebywanie na zewnątrz z mokrą głową, spocenie się na rowerze, przemoknięcie... Niemniej, przy całym dystansie do sugestii, jaką czynisz, że to nieby przez aktywność jesteś chora, na którą to sugestię wprost mnie trzęsie 9ze smiechu :p), życzę zdrowia :)

Szprota pisze...

Ja akurat nie mam pretensji do bycia ekspertem, więc może faktycznie się mylę, ale dotychczas wierzyłam, że przeziębienie, jak sama nazwa wskazuje, może się pojawić w wyniku wychłodzenia organizmu. Natomiast zgodzę się, że o zabobon się ociera wiara: "choruję, bo sobie na to zasłużyłam". Co najwyzej, w tym konkretnym wypadku, zwiększyłam ryzyko popadnięcia.

lavinka pisze...

Znaczy: Nagrzeszyłam to i pokutuję? :P

Szprota pisze...

No właśnie próbuję przekonać Aarda, że tak nie myślę :P Albowiem nie chodzi o to, że się zgrzałam na rowerze, lecz że zgrzana się rozchełstałam i wychłodziłam w cieniu, ot co.
Ale równie dobrze mógł mi ktoś w tramwaju nakichać, fakt.

Anonimowy pisze...

Chodzi o to, że choroba nie bierze się z zimna, a nazwa "przeziębienie" jest własnie myląca. Choroba jest wynikiem działalności drobnoustrojów, które skądś (od kogoś) musiałaś pozyskać (bo na własne jesteś uodpornioona). Oczywiście wychłodzenie mogło ewentualnie ułatwić im sprawę, ale wcale nie musiało ;)

Jak samoposzczucie? :)

Szprota pisze...

Lepiej. Wczoraj zaczęła puszczać gorączka, tak że już wieczorem czułam sie wcale nieźle. A dziś wreszcie wymyłam szproci łeb i nie czuję się już jak trup z przetłuszczonymi włosami. Jednakowoż te dwa dni leżenia na grzbiecie (tylko w tej pozycji nie bolały stawy. A może mięśnie) nie były stracone, gdyż Piotr Fronczewski przeczytał mi trochę Harry'ego Pottera :)