10.2.09

Reklamacyjny tydzień

Sama się zgłosiłam, nie żebym popadała w nadgorliwość, ale robienie reklamacji przypada na cztery osobie w teamie drogą losowania bezzwrotnego. To już wolałam się zgłosić, nastawić się, że ten tydzień będę w czarnej dupie z normą ilościową, odbębnić i mieć z głowy.

Zadziwiające jest poczucie zagrożenia i zewnątrzsterowności naszych klientów. Przy reklamacjach, było nie było, dających kontakt z najbardziej roszczeniowymi klientami, uderza to jak w łeb obuchem. Odnoszę wrażenie, że oni kupują ten telefon dlatego, że ich konsultant z salonu siłą wciągnął do sklepu z ulicy i przystawił pistolet do głowy. Potem idą do domu, rozpakowują go, nadludzkim wysiłkiem udaje im się umieścić kartę SIM w aparacie, kładą go na stole i rozpoczynają nabożne, skupione wpatrywanie się weń. A tymczasem telefon nabiera cech osobowościowych, rozgląda się bacznie wyświetlaczykiem, wysyła impulsy, by stwierdzić, czy ma do czynienia z ludzką amebą, uznaje, że tak i zaczyna najdziksze wyprawiać swawole. Ten biedny człowiek, klient, marszczy brew, chyli do ziemi poradlone czoło, zaś tymczasem telefon radośnie błyska diódkami, śle SMSy w cały świat na najdroższe numery premium, ściąga gry, dzwonki i ikonki, sprawdza sobie IQ i ICQ, subskrybuje wypięte tyłeczki i namiętne blondynki, wydzwania do cioci z Ameryki, w miarę możliwości przez dostępowy numer niemiecki, a wszystko to przy jednoczesnym pobieraniu terabajtów danych.
Tak przynajmniej wynika z tych reklamacji. Klienci nigdzie sami nie dzwonią, SMSują, a już zwłaszcza nie pobierają. To telefon. Sam.
W przypadku tych bardziej wyrafinowanych dochodzi spiskowa teoria dziejów i dopuszczają myśl, że nie telefon sam, lecz zawistny sąsiad, co kiedyś bił ZOMO lub dławiąca prosty lud twarda podeszwa korporacyjnego okupanta, zwanego przez siebie, dla zmyły, operatorem.
Im dłużej rozpatruję reklamacje, tym bardziej uwielbiam ludzi. Są tak cudownie przekonani, że to wszystko dla nich (ten spisek przygotowan), przez nich (ta korporacja się rozleci, gdy dobrze nam wygrożą) i o nich (korporacja spiskuje, łaszcząc się na każdy znak diakrytyczny w smsie). Tak fantastycznie egocentryczni. Tak przeuroczo przekonani, że sobie zasłużyli i im się należy. I w tym wszystkim wciąż, niezmiennie - nieprzewidywalni.

A z innej beczki wielki dzień na Forum Łódź - zostało ono bez opiekuna. I dobrze, dotychczasowy sobie radził mierniej niż średnio.

5 komentarzy:

lavinka pisze...

Z tym opiekunem to farsa była. Ixi się od dawna nie chciało. Niejeden raz przychodziło mi na myś,że jedyną osobą którą cokolwiek forum obchodzi jesteś Ty. Kawałek świeżej krwi ;)
Po Twoim odejściu jasne było,że cała odpowiedzialność spadnie na nią. Ciekawa byłam kiedy się ewakuuje. Jak widać całkiem szybko ;)
Przy okazji okazało się,że forum całkiem miło odżyło w paru wątkach i to bez pyskówek.

Madzioszek pisze...

Uwielbiam jak piszesz. Zabawnie i jednocześnie tak prawdziwie. Doprowadziłaś mnie do łez :)

A los FŁ jest mi obojętny, wszyscy pamiętamy jak to się skończyło jak się ostatni raz tam zalogowałam :>
Z lekką taką nieśmiałością, postoję pod ścianą jak na licealnej dyskotece i popatrzę jak reszta dobrze się bawi:P

krold pisze...

pięknie napisałaś Szpro :-)

Miau pisze...

Klienci mają rację. Po wysokości moich faktur dochodzę do wniosku, że wszystko to mój telefon. Sam. Sam on robi to.
:>

Szprota pisze...

dziękuję za miłe słowa. Miau, zapewniam Cię, że to Ty. Sama Ty robisz to.