4.2.09

Jeszcze względem soczewek

Zasada, o której nie pomyślałam: jeśli oczy są nie przyzwyczajone (a moje nie są), może pomysł założenia ich i spędzenia ponad ośmiu godzin w klimatyzowanym pomieszczeniu nie jest najlepszy.

Wróciłam wczoraj z oczami jak królik, co nie oznacza, że były miłe, puchate i śmiesznie ruszały noskami. Wieczór spędziłam na wznak, wyjąwszy uprzednio to cholerstwo z oczu, z kompresem z herbaty na każdej powiece i muzyką z gry Wiedźmin w odsłuchu, co skądinąd stanowiło znakomity relaks. Chwilowo mam plan nosić je z początku w domu, po pracy i stopniowo przyzwyczajać oczy, że to małe, przezroczyste, to nie wróg i dobrze im robi.

Poza tym mam dysonans poznawczy. AccuWeather twierdzi, że jutro będzie osiem stopni ciepła. Zaś NewMeteo, że pojutrze. Są zgodne jedynie w tym, że będzie wiać z południa. Uwielbiam wiatr z południa, zawsze mi się tak fajnie przy nim w głowie miesza.

I jestem na głodzie. Skończyły mi się Pratchetty analogowe do czytania, a ostatnio nic mnie tak nie krzepi, jak on właśnie. Ani chybi muszę nabyć.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dziwne rzeczy piszesz... To zapewne bardzo indywidualna kwestia, ale pamiętam. że żadnego przyzwyczajania oczu nie musiałem zaliczać. Nie chcę Cię straszyć, ale pachnie mi to reakcją alergiczną ergo źle dobranymi soczewkami. Lub w ogóle przeciwwskazaniem dla soczewek.

Szprota pisze...

Albo, jak wspólnie ustaliliśmy - nałożeniem soczewek odwrotnie. Mogło tak być, bo dziś ich właściwie w ogóle nie czuję.