12.7.08

Godne njusy

No więc pedałowanie do bylegdzie jednakowoż jutro. Z KotRedami, Rosomakiem i Wypranym. Byle gdzie okazuje się być kierunkiem na Byszewy, gdzie znajduje się dworek Iwaszkiewicza i inne ślady Panien z Wilka, podobno. Ja tamże byłam blisko cztery miesiące temu, w połowie marca, co można obejrzeć po części w tym albumie. Jest zmapowany, więc można dzięki niemu wytyczyć trasę ;)

Kotbert wczoraj na sabacie capnęła Pour Moi, zniknęła w łazience, wyszła z niej lekko zdyszana i orzekła, że już mi tego stanika nie odda. Znakomicie, bo po pierwsze primo, odsprzedaż tego itemu spowoduje nieco lżejsze życie do 30-ego, secundo, na mnie był stanowczo, o przynajmniej dwa rozmiary michy przymały, tertio zaś, wprawdzie nieco droższy, niemniej pojawił się w moim aktualnym rozmiarze i mam cichą nadzieję, że do wypłaty sobie pobędzie, gdyż stanowczo jest przepiękny. Tymczasem inferno coral do mnie jedzie i mam nadzieję, że dojedzie w przyszłym tygodniu.
Sabat jak zwykle przeplotkowany, przepalony, przepity kawą i herbatą oraz przeżarty bobem, którego mi zresztą nieco zostało. Potomek popadł w letarg koło 21:00, uszczęśliwiony uprzednio czarną chustą w czachy (wszak wkrótce będzie nadmorskim piratem) i udanym złożeniem transformersa. Miau milcząca jak rzadko i zdecydowanie dementuję, że wygląda na zmęczoną - wygląda równie witalnie jak zwykle, tylko to milczenie wskazuje, że jednak posiadanie dwojga dzieci, w tym jednego w wieku 34 lat nieco zużywa jej nieprzebrane zasoby. Cóż, nie możemy zrobić wiele więcej poza permanentnym wsparciem.
Dziś mam kolejne z serii spotkanie klasowe, tym razem podstawówka, kroi się dość kameralne. Chętnie w sumie pójdę.

Brak komentarzy: