22.12.07

Wolne! Pięć dni wolnego!

Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiihaaaaaaaaa! Do 11:00 dziś spałam! Iiihahhahaha!
Wysprzątałam chałupę i aż mi dziwnie. Lśniąco, pachnąco i omal straszno. Ten mój stały rozgardiasz ze skarpetkami pośrodku sypialni i umywalką zasłaną starymi numerami WO był jakby przytulny. Nic to, tydzień, dwa i wszystko wróci do normy (powinnam jeszcze doprowadzić do stanu używalności klatkę schodową. Ale to w poniedziałek, bo wszak i tak się tam najszybciej brudzi, a zdecydowanie wolę sprzątać raz niż dwa razy).
No i ściągnęłam tego pacza do Wiedźmina i ani razu gry nie odpaliłam. Jakoś mam jazdę na czytanie, nie klikanie. Więc chwilowo e-bookowo Harry Potter, którego uważam za znakomitą świąteczną lekturę. Yaviniaki, które zapowiedziały się na drugi dzień świąt, też obiecały przywieźć coś do czytania, jakąś niespodziankę.
Wczoraj długa w noc rozmowa z Miau. Się czuję podporą duchową, aczkolwiek nie wiem, czy mam w sobie tyle siły... No nic, grunt to o niej myśleć, a nie o sobie, to wtedy i sił starczy. Rozmowa zeszła na Rickmana, który jako Snape jest oczywiście bosssski i Innych Wspaniałych Nieprzystępnych Facetów w Filmach. Guglając i jutubując Marva z Sin City znalazłam smakowitość, dla mnie podwójną, bo raz, że Marv tak pięknie w tym płaszczu biega, a dwa, że w rytm naprawdę przeze mnie lubianej muzyki (co pewien czas obiecuję sobie nabycie jakiegoś dziełka Franka Millera, by wiedzieć, z czego Rodriguez czerpał tak wiernie i na obietnicach się kończy). Dzieło z jutuba z niekłamaną przyjemnością wklejam poniżej i uprzedzam, by ściszyć głośniczki, bo Disturbed wprawdzie melodyjnie, niemniej jednak łomocą.
Aha, wersja polska bloggera zawiera błąd w dacie. Nie 22 grudzień (bo to już mój trzydziesty), tylko 22 grudnia. Niniejszym poczyniam rewolucyjną zmianę, gdyż mię mierzi.

4 komentarze:

lavinka pisze...

Czytałam to co napisała Miau u siebie... i.... tak sobie myślę,że ludzie są.... no.... ogólnie... no przeklinać się chce.
I kocham swoją rodzinę... za to że nie piją.... za to że mi przynoszą lekarstwa z apteki... za to że są...
I cofam wszystkie swoje pretensje o wszystko....

Szprota pisze...

Ano, docenia się swoje szczęście poznając sytuację Miau. I żeby była jasność: nie lituję się nad nią, to silna, odpowiedzialna kobieta, tylko od czasu do czasu mówię jej, że jestem z nią.
Ale nie staje mi wyobraźni, a naprawdę nie jestem, kurczę, Anią z Zielonego Wzgórza, tylko wielbicielką Marva z Sin City, więc jakby mało naiwną osobą - ileż trzeba mieć w sobie podłości, by odmówić przełamania się opłatkiem. To jest dla mnie symbol wyłącznie dobrych życzeń. Ale odrzucenie czyichś dobrych życzeń tylko po to, by składającemu zadać ból jest dla mnie niewyobrażalną podłością.

Anonimowy pisze...

Oczywiście, że błąd. Nawet się po cichu dziwiłem, że tak długo to tolerujesz ;)

Szprota pisze...

Bo go nie zauważałam! To szczegół, który nie wpada w oko, tak jak nadziób RU na przykład!