1.12.07

"Ewakuacja treści żołądka"


...spokojnie, nie w moim wykonaniu, chociaż przeżarłam się słodkościami przywiezionymi przez Miau. To, niestety, owo egzotyczne stworzenie, które ze sobą przywiozła, czyli jej synek Borys (egzotyczne raczej dlatego, że dla mnie każde dziecko jest terra incognita. Kompletnie nie mam z nimi styczności, a co za tym idzie, zupełnie nie wiem, jak się wobec nich zachowywać. Borys był łatwy w obsłudze, zajął się kotami, rysowaniem i wzbudził mój aplauz wspaniałą figurą ptasznika przywiezioną w plecaku). Zaszkodziło coś biedactwu :( Ale muszę przyznać, że trzymał fason - nic się zresztą nie stało - a podsumowanie sytuacji, które z jego ust wyszło, dałam w tytuł wpisu. Nader zręczne :D


Leniuchuję. W czwartek świńskim truchtem pognałam do lekarki na rejon, przerażona zapchanym całym ośrodkiem mowy i lekką gorączką - niby nic strasznego, ale wszak miała to być dwudniowa infekcja! Nie mając zaufania do lekarek z Medaxu* - na tych kilka lat uczęszczania do przychodni chyba ze dwa razy tylko trafiłam na tę samą, a jak tu lekarz ma wyleczyć, nie znając dobrze historii pacjenta? - poszłam, jak rzekłam, na rejon, do kobietki, która leczy moich rodziców, a i mnie z czasów przedpracowych wiodła przez meandry schorzeń i uszkodzeń.
Pani doktor Węglarska rzuciła bacznym oczkiem na stan ogólny, rzekła ciepło "przeziębiło się dziecko?", zajrzała do gardła (bez wtykania tej cholernej drewnianej szpatuły, na którą mam zawsze chęć wyewakuować treść żołądka), zsurowiała i spytała, kiedy byłam u laryngologa.
Przypomniałam sobie, że przy badaniach okresowych, pewnikiem w tym roku. Laryngolożka też była medaksowa, pamiętałam, że popatrzyła w uszy, ucieszyła się, że czyste (no a jakie niby miałyby być?!), oględzin gardła nie pamiętam. Wiem, że mam je zryte, jakby ktoś pogrzebaczem mi zeń ość wyjmował, bo wszak ciągle nim pracuję i palę. I otóż dostałam skierowanie, bo ponoć migdały nieciekawe. Tudzież L4, tylko dzięki moim protestom nie do końca przyszłego tygodnia, a do środy włącznie. Jak również antybiotyk, z tym, że ten już nie dostany, a kupiony za ciężkie 12 zł. Do laryngologa zapisałam się (on-line! ależ już mamy Europę!) na wtorek, antybiotyk dzielnie żrę i chwilowo czuję, że temat chorowania na blogu chyba wypada zamknąć, bo się zaczyna robić poczekalnia tutaj. Czuję się już dobrze, kataru prawie nie mam, ból gardła pojawia się rano i wczesnym popołudniem.

Z innych: przez choróbsko nie wybrałam się do Wodza na parapetówę. Ciut żałuję, ale tak to sobie Elbrusięta uskutecznią samczą imprezę.
W Wysokich Obcasach sążnisty artykuł o forum Fanów Małgorzaty Musierowicz, na którym ja wprawdzie dość biernie, ale figuruje mi w ulubionych. Stosunkowo, wbrew obawom, niewiele uproszczeń. Przypominam tylko autorce, że krytyka nie wyklucza sympatii, a często ją warunkuje.
Trudny fragment w grze Wiedźmin przecheatowałam: napisałam na forum, czy ktoś nie ma sejwa z grą i jeden dobry człowiek nawet nie tyle przesłał mi swojego, co podesłałam mu na jego prośbę swój zapis sprzed walki, przeszedł walkę i odesłał pliczysko z zapisaną grą. Będę na pewno tę grę przechodzić jeszcze przynajmniej raz, więc może następnym razem poradzę sobie sama.

--
* Do Medaxu chodzę dlatego, że firma, w której pracuję, wykupiła mi pakiet usług w centrum medycznym LIM, a Medax jest placówką, która z tym centrum współpracuje. Przy internistach to ma pomniejsze znaczenie, ale inni specjaliści w tej przychodzi, których konsultacje kosztują po kilkadziesiąt złotych, mnie przyjmują darmo.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ale jak widać i tak wylądowałaś w rejonie :) Mnie zawsze zadziwia moja lekarka(niezupełnie rejonowa ale nieprywatna). Zawsze jakąś chorobę wmyśli, tylko z opisu objawów i czasem z omacania. Najczęściej diabelnie słusznie. Nie cierpię babska jak sto diabłów, ale jeszcze nie zdarzyło się by lekarstwo które mi przepisze nie poprawiło mojego stanu w godzinę.
Bywałam kiedyś u takiego miłego lekarza ,niestety próbował mi sterydy wciskać(to przychodnia uczelni sportowej jest) więc z pewnym żalem,ale jednak udałam się gdzie indziej.

Szprota pisze...

Heh, ja nawet wolę tych szorstkich, nieprzyjemnych lekarzy, zwłaszcza gdy faktycznie coś mi jest. Napawają mnie otuchą.

Anonimowy pisze...

A wiesz, coś w tym jest. Mam traumę po serialach. Jak lekarz jest miły to znaczy,że ma złą diagnozę do przekazania ;-)))

Darth Sida pisze...

Alefajnie, masz bloga :D
Pendem legendem. Aha, [czep mode] jak "je", to nie "zeń" [/czep mode]