8.3.08

Jest ładnie z Maksymem


ubrałam się może nie w obcisłe, ale nadal z poczuciem, że bo to warto mieć styl

No - jest ładnie. Nadal poruszam się po Julianowie

...i dziś nastąpił moment, że pogratulowałam sobie niezbyt dużego oddalenia od domu. Otóż Maksym w pewnym momencie uznał z niesmakiem, że za takie szaleńcze zmienianie przerzutek należy mi się mała nauczka i spadł sobie łańcuch z tylnej przerzutki. Zrobił to, skurczybyk, wcale sprytnie, bo wmontował łańcuch pod zębatkę namniejszej tylnej przerzutki i to tak, że przez dobre pół godziny godziłam się z faktem, że chyba bez wzięcia w dłoń kombinerek się nie obędzie.
Nawiasem mówiąc, lekcja numer jeden: w plener wyruszamy ze szmatką. Gdyż smar smaruje.



Cóż, po wspomnianym czasie naprzemiennego klęcia, macania łańcucha, mazania sobie rąk i rękawiczek, palenia goldenów i wykonywania telefonów do Huanna i Aarda uznałam swą porażkę, kopnęłam ze złością Maksyma w nóżkę i powlokłam się z Cyganki w stronę muszli koncertowej. Tamże, jak bywalcom Parku im. Mickiewicza pewnie wiadomo, występuje spora łacha wcale nieźle już wyrośniętej trawy, więc postanowiłam podjąć jeszcze jedną desperacką próbę i ułożyłam Maksyma na boczku. Stwierdził chyba, że o, o to szło, bo wprawdzie niechętnie, niemniej wypuścił łańcuch ze szczęk (nałożenie go na zębiska kółka od przerzuty było już bułką z masłem).
I popedałowaliśmy dalej. Od wschodniej strony parku jest bardzo przepiękny wzgórek, gdzie jakoś zagląda mniej weekendowych, niemożebnie wystrojonych spacerowiczów, co to spożyli obiadek u teściów i wyszli wytrząść kalorie z rosołu. Psiarzy tu więcej, ale jakoś psy bardziej koncentrują się na patykach niż rowerzystach (moje doświadczenie jest wsparte nie tylko ostatnimi dwoma wypadami, lecz wcześniejszymi z tatulkiem, za podstawówkowych czasów. Pewne rzeczy się nie zmieniają).

Kierowaliśmy się na zachód (słońca), niekoniecznie z tęsknoty za cywilizacją


Pokazałam też Maksymowi moją podstawówkę:

oraz ulicę Makową, Botaniczną i Hortensji


update nazajutrzejszy
Kładę tu szprotokół, w razie gdyby jaka czarownica nie zabłądziła się na Utopię lub szprotokoły.

10 komentarzy:

veloman pisze...

Paskudna przygoda! Spadający i zakleszczający się łańcuch zepsuć humor. Czy jednak wszystko jest dobrze wyregulowane? Rękawiczki wampirki uchronią Cię od smaru na dłoniach :)

Szprota pisze...

Czułabym się paskudniej, gdybym nie dała rady go poprawić. A tak to jestem wręcz dumna z siebie, szkoda tylko czasu, zmarnowanego na siłowanie się z dziadem.
A swoją drogą masz rację, trza by było dać specowi popatrzeć, czy wszystko dobrze podregulowane, bo coś mi ten łańcuch za dużo figli płata.

veloman pisze...

...a tak przy okazji zapytam o tę ceglaną willę z wieżyczką (Orzeszkowej/Al.Róż). Bardzo ciepło prezentuje się na foto, lecz to budowla przed- czy powojenna? Jakaś ciekawa historia się z nią wiąże? Ilekroć tamtędy przejeżdżam to patrzę na nią i w ostatniej chwili budzę się, aby w płot nie wjechać.

Szprota pisze...

Gwoli ścisłości jest ona na rogu Orzeszkowej i Zdrojowej (al. Róż jest bardziej na wschód). Przyznam, że trochę podkręciłam kolorki na zdjęciu, by cegła była bardziej ceglasta.
Gugiel milczy na jego temat (względnie nieumiejętnie zadaję mu pytania), ale jak czegoś nie ma w guglu, to warto spytać seniorów rodu ;) Moi rodzice jednogłośnie stwierdzili, że to pozostałość heinzlowskiego domku myśliwskiego, a zatem budynek z całą pewnością przedwojenny. Ochapia mi się, że z 1927r., powinna być data na domku (ale to jedna z tych rzeczy: jak coś się widuje omal codziennie, to się nie widzi szczegółów).

veloman pisze...

Orzeszkowa/Zdrojowa, no tak, tam jest takie dziwne ni to rondo ni to skrzyżowanie. Też googlowałem, podobnie bez rezultatu. Jednak w tym domu drzemie historia. Pewnie Pan Bonisławski wiedziałby coś nt. W kazdym bądź razie dzięki za informacje.
Życzę poskromienia wierzgającego Maksyma.
Pozdrower!

Unknown pisze...

Hubar mi swego czasu rzekł, że to aktualnie domek ogrodnika.
Dzięki i do zobaczenia (może kiedyś) na trasie :)

Anonimowy pisze...

Noż podwójne gratu, no! :)
Co do szmatki, to niezbędna nie jest (wiele rzeczy by się znalazło, które warto mieć, ale mając - jakoś nigdy ich nie użyjesz ;) natomiast dobrze zadanie ochrony przed smarem spełnia foliówka - a ta zawsze się znajdzie - chocby w najbliższym koszu na smieci ;)

dzierż kierrrownicę!

Szprota pisze...

Dziękuję :) wlasnie wracam do domu, cos zjem i znow wsiadam - chyba obfotografuję wieze ciśnień na Skarbowej.

lavinka pisze...

Właśnie z tego powodu prawie nie ruszam przerzutek na moim złomie bezimiennym :)

Szprota pisze...

Mnie dziś Aard udzielił kilka Cennych Wskazówek Eksperta w tej materii i już nie powinno dochodzić do takich tragedii.