12.4.09

Zdaje się

...że teraz jest dżezi narzekać na durne rymowane świąteczne wierszyki, zwłaszcza takie przysyłane w SMSach, zwłaszcza takie, o których się wie, że poleciały do całej książki kontaktów.
No więc ja narzekać nie będę, po prostu na nie nie odpisuję (wyjątki robię dla osób, które specjalnie lubię) i sama nie wysyłam żadnych życzeń.

Jak już kiedyś wspominałam, moi bliscy wiedzą, że dobrze im życzę cały rok, a nie z okazji.

Chwilowo bardziej koncentruję się na klęsce urodzaju pod postacią zrealizowanego zamówienia z zooplusa (48 puszek kociej karmy Animonda, którą powoli alokuję po dokoconych wiedźmach). Oraz walce z samą sobą wobec świątecznych pyszności.

Wprawdzie nie po to się żyje, żeby się odchudzać, ale lubiłam siebie chudziutką. Oczywiście siedzący tryb życia też swoje zrobił, ale wiem z doświadczenia, że ruch daje mi raczej formę niż smuklejszą sylwetkę. A nie przepadam za ruchem dla samego sportu. Lubię się poruszać wyłącznie do konkretnego celu wyznaczonego na trasie.Jedyny sport dla sportu, jaki uprawiałam z prawdziwą przyjemnością, to łucznictwo. Ale w nim jest coś metafizycznego, jak medytacja poprzez ruch. Do tej pory samo myślenie o naciąganiu cięciwy mnie wycisza. Może jeszcze do tego wrócę?

2 komentarze:

krold pisze...

Ja odpisuję nawzajem. Jeśli już.

Szprota pisze...

Ja odpisywałam "nawzajem" przy Dniu Kobiet. Cudowna konsternacja ;D