14.12.08

Trudne życie gadżeciary

Póki gadżety funkcjonują poprawnie, pławię się w poczuciu bycia dżezi, łaskawie przyjmuję hołdy i zachwyty tudzież intensywnie i radośnie z nich korzystam.
Gorzej, gdy działać przestają.
Za starych czasów bez komórek i kompów wzruszyłoby się ramionami i poszło poczytać lub nawet nawiązywać międzyludzkie więzi. Aktualnie odczuwa się niepokój, deprywację i ocean adrenaliny.
Cóż, sam tegoś chciał, Grzegorzu Dyndało.
Otóż nosząc Pierdolca do pracy w pewnym momencie zyskałam świadomość, że dzięki lokalnemu hotspotowi mam szybki i niereglamentowany dostęp do internetu. Kolega Paweł, którego uprzejmości zawdzięczam login i hasło do hotspota tudzież wożenie mojego krągłego tyłka z- a ostatnio również i do- pracy uznał, że to nie może się zmarnować i przez ostatnie trzy dni trwał na moim netbooku festiwal torrentów, głównie uwzględniający odmęty percepcyjne seriali Prison Break czy Stargate Atlantis (to dla Pawła, ja pozostaję wierna House'owi), ale także filmów, na które z różnych przyczyn nie miałam okazji wybrać się do kina. No i stało się to, co musiało się stać.
Początkowo nie działo się nic. Komputer działał, ssał, gdy Minio podłączał się do hotspota, siłą rzeczy nieco wolniej, niemniej co pewien czas wyświetlał cieszący oko komunikat, że oto kolejny plik się pobrał. Wczoraj, gdym oddaliła się na krótką fajeczkę z koleżanką Ponczem, zgasł, pomyślałam, że zahibernował, więc dokonałam restartu. Po czym Pierdolec wpadł w jakąś pętlę czasową, gdyż zaczął się rebootować co minut kilka, z uporem godnym lepszej sprawy. Zdołałam wyeliminować jedynie kwestię zasilania: czy to pod kablem, czy na samej baterii, zachowywał się tak samo.
Good news is mam wsparcie techniczne w Komputroniku. Bad news was sobota, popołudnie, które zamierzałam spędzić u Miau, a Komputronik w, bagatela, Poznaniu. Szczęśliwie do Miau późnym wieczorem przybyli sis Mag.gie zwana Fefką i jej mężczyzna R., któremu po kilku magicznych sztuczkach, jak mniemam, dążących do obwąchania wpisów w rejestrze, udało się ustalić, że to problem software'owy i nawet namierzyć pliczysko, które mi te szkody czyni.
Zatem spróbujemy je usunąć. A jak to nie zadziała, to C: format i już nie żyjesz, skurwysynu.

3 komentarze:

Madzioszek pisze...

Wyrwij chwasta! :p

Anonimowy pisze...

vauban pisze: szproto, wsuń coś na zGGagę ! Dawno się nie mogłem pośmiać się. Blipa używam, straszne.

Szprota pisze...

Jutro. Dziś już padam spać. Ale wsunę, sporo się uzbierało.