4.10.08

Uwaga, będzie stanikomaniakalnie

A to dlatego, że wreszcie udało mi się kupić w dobrej cenie i rozmiarze Pour Moi Provence.



Staniczek jest tak fikuśny, taki śliczny nadaje kształt, że przy poprzednim, nieudanym zakupie - finalizowanym zresztą dwukrotnie, bo za pierwszym razem przesyłka mi zginęła - było mi okropnie, okropnie żal, że jednak kupiłam za mały (większe były droższe). Na szczęście znalazł dobrego nabywcę (prawda, Kotbercie drogi?), a ja wypatrzyłam w końcu mój rozmiar na allegro, i to od Łodzianki, więc umówiłam się z nią na odbiór osobisty.

Namówiłam również Miau na pierwsze zakupy stanikowo-internetowe, bo na undercover experience pojawiła się wyprzedaż wspaniałych panache'owych Inferno.



Całe siedem funtów nie majątek, a ja osobiście szalenie lubię ten model, już to przez nazwę, już to ze względu na fason, bardzo klasyczny, świetny do głębokich dekoltów, które wszak lubię.
Jak się okazało, Miau nie bolał zakup przy użyciu e-karty i poradziła sobie bez problemu z logowaniem, wpisywaniem tajemniczych trzech cyferek CV-coś tam, zaniepokoiła się tylko, że kwotę wzięli od razu, a e-maila, że spakowali i wysyłają, jeszcze nie ma. Ale jak się potem doczytałyśmy, to dość normalna praktyka tego sklepu, że najpierw wystawiają na stronę, a potem dopiero ściągają towar od producenta. A Panache jest dość popularny jako niedrogi i z bardzo szeroką rozmiarówką.
Kotbert też się obkupiła w jakiegoś wolno idącego do niej bezramiączkowca (bodaj Special Occasions) i eleganckiego Gossarda, tak więc musimy jeszcze tylko ostanikować Mag.gie i będziemy piątką najlepiej eksponujących biust czarownic w tym mieście :D

W niedzielę w owąż piątkę wybieramy się na wycieczkę. Zabrzmi to dziwnie, bo wycieczka kojarzy się raczej z rekreacją, zaś my wybieramy się do... muzeum w Oświęcimiu. Myślę jednak, że prócz należnej temu miejscu refleksji znajdziemy również czas w drodze na to, by się naplotkować, powspierać i all that usual stuff. Tylko manicure'u tym razem nie będzie. Zebra wymalowana mi przez Miau wytrzymała 6 dni!

Dikije mużcziny, czyli HuannAard są w Polsce i w poniedziałek odmeldują się w Łodzi. Chwilowo wiem tyle, że pędzą straszliwie i omal ponad kondycję Huanna, ale chyba ogólnie są zadowoleni.

1 komentarz:

kotbert pisze...

Ja do mojego Pour Moi jestem niezwykle przywiązana, co jest chyba zrozumiałe zważywszy na jego zalety :]