24.10.08

Uprzejmie donoszę

że jednak się z lekka rozłożyłam, co oznacza głównie odpoczynek przed kompem i miłe, przekonujące L4 do poniedziałku włącznie. Skomasowany atak leków sprawił, że wczorajszy dzień w dużej mierze przespałam, a dziś, z lekkim jeno katarem i ciut osłabiona, czuję się omal jak zdrowa, piękna boginka (por. krowa w wykonaniu Teufla).
Nadmieniam jednocześnie, że ogólnie jednak jestem rozdrażniona, pełna zadziwiających nawet mnie pokładów złości i braku miłosierdzia. Żeby nie było, że nie uprzedzałam.
Aha, The Wall znalazłam na dysku. Zdaje się, że mimo wszystko obejrzę. Jak zawsze co kurwatrzy lata :/.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zdrowiej!

kotbert pisze...

Czemu akurat co trzy lata?
A co do rozdrażnienia - czy będziesz jutro demonstrowała spektakularne wybuchy? :]

Szprota pisze...

Kotbert, nie obiecuję, ale jest duża szansa :D
(co do trzech lat, to tak się jakoś składa w mojej sinusoidzie maniakalno-depresyjnej, że w mniej więcej tych interwałach po prostu muszę obejrzeć the Wall)

Anonimowy pisze...

Helou, a ja się miałam o tego House'a, co to wtedy rozmawiałyśmy, więc jakby co to daj znać co i kiedy zrobić.
Dziękuję.

Szprota pisze...

ok, dam