20.8.08

Zgodnie z obietnicą

...pora wprawdzie, jak na mnie, średnio abderycka, ale korzystam z chwili, gdy minet działa, skądinąd mając nadzieję, że stan ów potrwa nieco dłużej niż w ostatnich dniach.
Zatem ogłasza się wszem wobec czarownic: sabat, nomen omen, w sobotę, u Kotbert. Celem urozmaicenia Kotbert zapewnia Karolinę i Olę (bratową swą). Jako że mam zasadę nie pisać źle o tych, którzy mają szansę dorwać się do tego bloga, dodam tylko, że Ola jest atrakcją i nie można jej przegapić!
Godzinę poda Kotbert w osobnym komunikacie.

W robocie zapierdalam jak mały samochodzik, gdyż zorientowawszy się, że idzie nacisk na ilość, a nie na jakość, uznałam za stosowne sprawdzić, do jakiego stopnia dam radę, nie padając jednakowoż na ryj. Jakość miałam w zeszłym półroczu bodaj najlepszą w teamie i wystarczy, w tym mogę mieć zaledwie dobrą. Jak tak dalej pójdzie, to za dwa tygodnie pozyskam w pracy dostęp do netu (rzadki luksus) i stanę się maskotką łódzkiej korespondencji. Ilościowo jest ode mnie lepszy Pablo, ale Pablo jest dyskutant i polemista, i od czasu do czasu musi komuś pierdolnąć (jest taki moment w życiu żółwia; a to zwodniczo szybkie zwierzątka!). Ja nie przypierdalam. Dokładam co najwyżej tekst typu "wnioskując z emocjonalnego tonu pisma, zależy Państwu na naprawieniu usterki, a zatem odpowiedzi na poniższe pytania nie będą stanowić problemu..." i wklejam listę pytań do customer complaint, zwaną w skrócie cecetą.

Idę zjeść i zagłębić się w "Cień wiatru".

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Odważnie, z zębem! :)

Szprota pisze...

hę?