13.1.09

Mówcie mi: pani profesor

Nie ma tego złego: wprawdzie stresujemy się w pracy, że HL przejmuje część obsługi emaili, no bo co my będziemy robić (póki co roboty nam nie brakuje, ale wszak nas przybywa). Ale z drugiej strony ktoś musiał zostać oddelegowany do przeszkolenia ludzi z HL z tejże obsługi. Wprawne oko Minia wyłowiło z naszego teamu do tego zadania mnie i Monię, najdoświadczeńszą z nas wszystkich. Miło. Czuję się wyróżniona i doceniona. Zaczynam w piątek.
Mam oczywiście tremę. Okrutnie nie lubię publicznych wystąpień. Niby wiem, że to tylko ludzie i że mnie nie zeżrą, co najwyżej zanudzą się na śmierć i zaczną się bawić komórkami. Ale wolałabym ich chwycić za gardło i zadziwić, a wiem, że nie mam do tego predyspozycji.

Zrzut z gmailowego czata:
Ewa: pewnie ze dacie rade!!!! bedziesz tam wymiatac
ja: mówisz, że powinnam przyjść z mopem? ;)

Będzie dobrze. A na razie jest nieźle. Bywało lepiej, ale już jest po co wstawać rano.

Dodam jeszcze, że inicjacja z sushi wypadła pomyślnie. Smakowało mi, pałeczki w miarę mnie słuchały, Miau majtało jakieś różowe ogonkiem spomiędzy zębów i ogólnie uznałam, że warto będzie to powtórzyć. W co najmniej równie zacnym gronie. Tymczasem mianuję Miau na Zasłużoną Sushiową Defloratorkę.

7 komentarzy:

czy wydra wygra? pisze...

Eeetam, mopem się nie wymiata, tylko szczotą :)

Szprota pisze...

Oj tam. Mop ładniej brzmi.

krold pisze...

aha, miałyśmy iść wszystkie razem :-( ale cieszę się, że ci smakowało

kotbert pisze...

Sis, ale kto powiedział, że nie pójdziemy wszystkie razem?

Szprota pisze...

właśnie! z Wami też pójdę!

krold pisze...

no w zasadzie to nikt nie powiedział, że nie. idziemy następnym razem razem... jakoś dziwnie mi to wyszło

Anonimowy pisze...

a jak poszedł wykład?