27.9.09

Zrzutu z ostatnio obejrzanych filmów nie będzie

Otóż trafił mi się w życiu okres kompletnego braku oglądactwa filmów. Nie bez znaczenia były tu usiłowania przedarcia się przez wszystkie sezony L Word (które naiwnie zostało opisane w którejś zajawce na FoxLive jako perypetie młodych kobiet w LA). Poddałam się w połowie piątego sezonu, ze świadomością, że i tak Jenny zginie i mordercą tym razem nie będzie kamerdyner.

Równie istotnym aspektem jest bunt peceta, do którego nie mam zdrowia, by porządnie przysiąść, przeskanować, zreinstalować i naprawić, bo na moje niezbyt eksperckie oko problem jest jednak software'owy. W związku z powyższym wreszcie na stałe przeprosiłam się z Pierdolcem. Ma on wiele zalet, ale maleńki monitorek do nich nie należy, jak i oglądanie na nim filmów do przyjemności (brak napędu CD też swoje dokłada).

Dziś jednak dźgnął mnie wyrzut sumienia pod postacią solennie noszonego pendrajwa Breble, z którego od blisko dwóch tygodni nie zgrałam "Chłopca w piżamie w paski". Zgrałam, umieściłam Kotangensa na kolanach i zaczęłam oglądać.

Krótki rys fabularny: trwa wojna. Opowieść jest prowadzona z perspektywy ośmioletniego chłopca, Brunona, który właśnie przeprowadza się z rodziną z Berlina na wieś. W pobliżu ich domu znajduje się teren, który przez chłopca jest uważany za farmę. Za kolczastym drutem poznaje swojego rówieśnika, Szmula, w rzeczonej pasiastej piżamie.

Zakończenia tej historii zdradzać nie będę. Chyba najbardziej poruszająca jest dziecięca naiwność Brunona, który do końca nie zdaje sobie sprawy, co robi Szmul za ogrodzeniem, czym jest obóz koncentracyjny, czemu z kominów dobywa się gryzący dym.

Film ma słabe strony, aczkolwiek nie czytając książki, na podstawie której powstał, nie umiem ocenić, na ile to są uproszczenia autora, by opowiedzieć wzruszającą historię, a na ile spłaszczenia niezbędne w przełożeniu literatury na język filmu. Akceptuję je, bo opowieść ma swoje prawa. Jest to jednak opowieść bardzo dotykająca rzeczywistości. A że dotyka Holocaustu, w oczywisty sposób nie może skończyć się dobrze.

1 komentarz:

Madzioszek pisze...

A jakbyś przypadkiem zapomniała oddać Breble pendrajwa , to mnie go daj jutro, okej? :]