19.7.09

Prawdziwy mężczyzna nie używa lusterka

...przegląda się wyłącznie w kałuży krwi swojego wroga.
Wśród moich rozlicznych hobby (jak siedzenie przed kompem, siedzenie przed kompem, staniki, telefony, amatorska obróbka zdjęć i siedzenie przed kompem) jest też skłonność do tworzenia złotych myśli, pełną garścią czerpiących z humoru Pratchetta (wiem, pochlebiam sobie, ale mam dziś zadziwiająco dobry humor, aż sama nie wiem, co ja właściwie knuję) i stereotypowego postrzegania rzeczywistości. Pierwsze zdanie tego wpisu to wykwit ostatniego zrywu.

Żniwo imprezy u KotRedów, w niepokojąco podobnym składzie do tej parapetówkowej, zakończonej Słynną Awanturą o Szaliczek (zbrakło Mikiego, szlajającego się gdzieś rowerem po Europie i właściciela szaliczka):
- przejażdżka z H8redem jego Yamahą Virago z uwzględnieniem okrzyku "a teraz się trzymaj!" i bezcennego widoku paczki na liczniku


photo by Kotbert. Nadmieniam, że sukienka nie jest dobrym strojem na motocykl, gdyż wiatr hula po nogach i tam, gdzie dupa zaczyna swą szlachetną nazwę, co może być kłopotliwe przy zwłaszcza sukience krótkiej, a dupie zdobnej w stringi

- zaproszenie na lody do Krakowa w wykonaniu Humbaka (lody jak lody, Humbak jak Humbak, ale Kraków w sumie chętnie)
- przyjęcie do organizmu niepojętych ilości nikotyny, gdyż prócz normalnych papierosów używało się również shishy, co jak się okazało jest czynnością aktywizującą społecznie i sprzyjającą zadzierzgiwaniu więzów, zwłaszcza z tymi, których bawią dowcipy o ciągnięciu, ssaniu i ciućkaniu
- wchłonięcie masakrycznej ilości Świętych Krokiecików od Karoliny i jej równie znakomitych sałatek
- przyjęcie od wyżej wymienionej Karoliny różnych wyrazów, w tym obietnicy, że wkrótce zrobimy grilla, na którym popisze się sałatką tudzież szaszłykami z kurczaka w wersji perskiej (pytanie, czy chodzi o bardzo włochatego kurczaka z krótkim pyskiem uważam za niestosowne!)
- przegonienie Miau po mrocznych zakamarkach starych Bałut w świeżo spadłym deszczu, błocie, chłodzie i poniewierce
- zakończenie wieczoru o świcie, tj. około czwartej nad ranem, co stoi o tyle w sprzeczności z moim pojęciem udanego weekendu, że po takiej sobocie niedziela powinna zacząć się w południe; niestety Miau jest rannym ptaszkiem i już o dziewiątej ryknęła słynnym utworem Briana Eno na otwarcie Windowsa w moim Pierdolcu.

Nadmieniam, że wkrótce premiera Harry'ego Pottera, żona się odzywa, że chętnie się spotka (a i ja, gdyż albowiemż tęsknię) tudzież powtórka z Narra w nieco innym składzie. A wszak niekiedy także pracuję!

8 komentarzy:

Miau pisze...

Dodam, iż Bałuty nocą zwiedzałam w bluzie Hejtreda oraz własnych japonkach i narzuciłam takie tempo, że ooooch.
I o 4 nad ranem czytałam o Hitlerze, to jedna z urban legend.

Szprota pisze...

Tak, Miau zawsze czyta o czwartej rano o Hilterze.
Wkrótce wydamy cały zbiór klechd i podań o Miau, bo robi nam się pokaźny zbiór.

krold pisze...

Tak, jak zrobmy grilla i na nim będę to znów poszaleję. Chyba, że mi Miau powie, żebym się nie ważyła.

Szprota pisze...

Miau nie śmie Ci tego powiedzieć!

czy wydra wygra? pisze...

Od jakiegoś niedługiego czasu mam ślinotok na widok motocykli, więc zazdraszczam przejażdżki:]
Też dziś punkt 4:00 dotarłam do chałupy, a o 9:00 się obudziłam z własnej nieprzymuszonej woli (o godzinę za wcześnie). No i czas iść spać teraz.

Miau pisze...

Dlaczego kurczak w wersji perskiej miałby być włochaty i z krótkim pyskiem? To raczej wersja pekińska:P

Karolino- nigdy Ci tak nie powiem.

Szprota pisze...

Miau, a perskie koty to niby jakie są? :P

krold pisze...

No może mi tak nie pwoeisz, ale wtedy mnie zabijesz!