A właściwie MoPoda. Nie mam, oczywiście, są cholernie drogie (około 35 zł za cacko do telefonu to much more than enough), ale trzeba przyznać, że komiczny gadżecik.
Praca z klientami uczy pokory w postawie eksperta, bo to właśnie mejl od klienta uświadomił mi istnienie tej zabawki. Od razu popytałam naszych specjalistów i mogę powiedzieć z mądrą miną, że jeśli gdzieś przeczytacie, że MoPod działa tylko w orange i w plusie, a w erze nie, to wiedzcie, że to bullshit. Działanie breloczka jest zależne od częstotliwości, w jakiej funkcjonuje telefon (i nadajnik, do którego się zaloguje) - działa, jak w podlinkowanej ofercie widać, w zakresach 900-1600, era nadaje w zakresach 900-1800 dla GSM i 2100 dla UMTS, więc jeśli mamy tylko telefon, który jest jednozakresowy, gadżecik zadziała na 100%. Ewentualnie gdy będziemy się znajdować w plenerze, bo tam ponoć więcej nadajników z częstotliwością 900.
Howgh.
Poza tym udało mi się wczoraj ściągnąć cały soundtrack do Sweeney Todda. Kurczę, wcale ładne, no. Zwłaszcza Epiphany.
Ponadto Emma się spóźnia. Nie żebym nie mogła się jej doczekać, ale cholera nie po to robią synoptycy panikę po icmach i paskach tvn, żebym bała się wyjść z domu i specjalnie w nim została.
6 komentarzy:
Emma właśnie zaczyna całkiem dobrze zaznaczać swoją obecność. Jestem excited, nie ma to jak porządny wiatr.
Ja też, dopóki nie muszę wychodzić z domu :P
No trochę w nocy piździło... Ale wyjrzałem rano za okno i Wyjrzałem za okno i... Ostatni nie wyrwany z korzeniami klon* przed blokiem stoi, wierzba płacząca z drugiej strony nadal powiewa gałęziami, lipy w Małpim Gaju stoją murem... eee tam ;-)
* drugi klon kiedyś padł po pewnej wichurze... odsłonił widok i dzięki temu dowiedziałem się, że na rogu powstała Żabka ;-)
A ja ostatnio widziałem dziewczynę, która przy telefonie miała przywieszone:
- misia
- serduszko
- jeszcze jakąś maskotkę
- ze 3 łańcuszki z kryształkami koralikami itp.
Nie wiem czy to wszystko, w kązdym razie było tej kiści chyba więcej niż samego telefonu ;-)
U nas po którejś wichurze runęła półwieczna morela i dzięki temu dowiedziałam się, jaki bałagan ma sąsiad na podwórku.
Względem przywieszek na telefon, to długo je lekceważyłam, wychodząc z technicznego założenia, że lepiej zainwestować w kartę pamięci do telefonu albo dobre słuchawki. Ale mój aktualny telefon to wszystko już ma, więc jest przyozdobiony pingwinem ze snowboardem znalezionym w słowackich lentilkach, specjalnie dla mnie przywiezionych stamtąd, zatem o wartości sentymentalnej.
Spóźniła jak spóźniła, w Warszawie ledwo co podmuchało i przestało... a o drugiej wróciłam do domu ze spotkania kalsowego to wiem :)
Prześlij komentarz