Maj pressssszys Sssssłyni Tod już zamieszkał na mym dysku twardym i wczoraj został obejrzany na dobranoc.
Niech mi ktoś powie, że to nie baśń. Podobnie jak w Sin City, baśń raczej ze szkoły braci Grimm niż Disneya, ale bo mam wrażenie, że im człek doroślejszy, tym bardziej potrzebuje, także w opowieściach, znieczulającej różowej mgiełki. Krew jest wykluczona, a zmysły sprowadzają się do drobnych aluzji w satynowej pościeli. Tymczasem dziecko lubi wiedzieć, że zło - w przypadku Sweeney Todda - wyrządzone wiele lat temu zostaje odpłacone i to właśnie wzorem Jasia i Małgosi tak, aby już nie miało okazji podnieść poderżniętego łba i zacząć knuć od nowa.
Podkreślę jeszcze, że zarówno w przypadku Benjamina Barkera, jak i Marva z Sin City ich krwiożerczość, nawet względem obiektywnie niewinnych ludzi, ma swoje koślawe usprawiedliwienie. Otóż każdy z nich doznał największej krzywdy, jaką sobie wyobrażają ludzie i to chyba już bez względu na wiek: zostali w brutalny sposób pozbawieni ukochanej osoby.
Oczywiście kara wymierzona w krzywdzicieli jest niewspółmiernie wysoka. Ale Jasiowi i Małgosi wiedźma nie zdążyła nic zrobić, a i Czerwony Kapturek nie został nadgryziony przez wilka. Upieram się przy opinii, że to ten sam mechanizm. Naprawiamy zło nie przez resocjalizację, lecz dekapitację, jako metodę stokroć bardziej skuteczną.
(Pisze to osoba, która w realu szczerze wierzy w umiejętnie przeprowadzoną resocjalizację i generalnie jest pełna wiary w ludzi. Ale w tych filmach nie szukam realu, tylko dobrze skonstruowanej opowieści. I ją znajduję).
Sabat przedzierzgnął się w parapetówę u BrebleBrajtów.
update nocny
Bo widzę, że swymi rozważaniami onieśmieliłam potencjalnych komentatorów, a nie lubię pisać sobie a muzom, wrzucam coś, co już od pewnego czasu wisi na RU
Mam obawy, że czarownice nie zaglądają już na Utopię, więc może tu znajdą :P
11 komentarzy:
Znalazłam i dałam głos nawet, chociaż raczej skrzeczący, gdyż przebywanie w jednym pokoju z ciężko chorym na infekcję górnych dróg oddechowych, musiało się skończyć zainfekowaniem mnie.
Ja zaglądam. Moja patologiczna ciekawość zawiodła mnie ostatnio prosto jak strzelił do tego wątku. Mogę zacząć delektować się myślami o tym, z jakiego worka uszyję sobie kreację.
Worek na ziemniaki. Oczywiście bez ziemniaków.
Ja wezmę worek po cukrze. Będę szeleścić.
Zdaje się, że dla mnie zostanie worek po kocim żarciu :(
Szproto- uszyjemy Ci szatę z materiału a'la kocie futro.
Ja dysponuję dużymi ilościami materiału nawet_nie_a'la_kocie_futro, tylko kocim futrem we własnej nieosobie. Zacząć zbierać na puchatą szatkę?
dobra. Powinnam mieć gdzieś maseczkę z uszkami i wprawdzie wiewiórczy, niemniej ogon.
kij_w_mrowisko_mode=on
Hmmm, nie sądziłem, że do tego dojdzie, ale cosik zaczynam się czuć tutaj wyobcowany :p
Aardzie, wystarczy, że wymyślisz sobie strój z jakiegoś worka, a uczucie wyobcowania bezpowrotnie minie.
Tylko, aardzie, pokutny worek odpada, ja taki przywdziewam. A nie ma nic gorszego na imprezie jak dwie takie same kreacje.
Aardzie, nic tak nie podnosi samooceny jak splendid isolation :P
Prześlij komentarz