I w związku z tym równie niewielki spadek nastroju. Oraz się czuję dziwnie znużona.
Ale pogoda na szczęście nadal sprzyja. Bez opisu wycieczki, bo trasa z grubsza ta sama, z tą różnicą, że nie było tym razem objazdu Skarbową, a za to trochę trzęsienia tyłka po Głogowej i miły zjazd Malwową.
Muszę też dodać, że Mag.gie odebrała w tym tygodniu Pierwszą Rozmowę i generalnie jest bardzo dzielna. Od 27.03 wchodzi już na grafik. Nie wysypia się bidula, bo ma zmiany na 7:00 (jako i ja), a dojazd zajmuje jej nieco więcej czasu niż mnie przesłuchanie Epiphany, Little Priest i God, that's Good z wiadomego, pętającego mię soundtracka (nawet ostatnio zrobiłam sobie motyw na telefon ze Sweeneyem Toddem...).
Chodzi za mną sabat w weekend. Parapetówa u BrebleBrajtów była szalenie udana, ale choć zawsze przepadałam za męskim towarzystwem, przywykłam do pewnej babskiej swobody w pytlowaniu o ciuchach, kosmetykach, telefonach, menstruacjach, okazjach na allegro, głupotach w pracy, telefonach, filmach, książkach, grach na PC i komórkę, facetach, kobietach, emo i telefonach. Poknuję i dam znać, co i kiedy, drogie moje czarownice.
Aha, Miau, żeby nie było niedomówień: ja wcale tego nadzionka do pasztecika nie chcę. Ale był tam gdzieś taki fajny kolebiący się motocyklista...
5 komentarzy:
Nader oryginalne to nadzienie, nie rozumiem, dlaczego nie chcesz...:-)
Bo nie robię pasztecikow :-P
Nic nie stoi na przeszkodzie, byś zaczęła je piec:D
Kolebiący się motocyklista stoi u mnie w pracy na mikrofali przy czajniku elektrycznym i wpada w rezonans w miarę gotowania się wody.
No u mnie by się kolebał na monitorze. I po co się ta pogoda zepsuła? To se, kurwa, polatałam...
Prześlij komentarz