28.9.08

A nie mówiłam!

...że jeszcze będzie babie lato? Upału nie ma, ale jest słonecznie i złociście, co miałam okazję stwierdzić wczoraj z Joubert w Parku Helenowskim, a dziś na cmentarzu na Dołach (mojej babci bowiem było Wacława i pojechałam z rodzicami odwiedzić jej grób w jej imieniny).

Mimo braku nadgodzin weekend wydaje się być dość intensywny. Wczoraj, zgodnie z zapowiedzią, pojechałam z Breble i Kotbert do schroniska wygarnąć stamtąd Ufoczko-Oczko, zwaną również Jakąś Krystyną z Gazowni, zielonooką, drobniutką koteczkę o wiecznie otwartym pyszczku i słodko wytkniętym jęzorku. Samą wizytę opisała Kotbert, ja dodam jedynie, że oczy mi latały naookoło głowy na szypułkach, bo tu psy przymilaste (jeden, o zabawnie pomarszczonym ryjku i ochrypłym głosie od razu został przez nas nazwany Mickiem Jaggerem), tu koty wspaniałe, ruch, bo wolontariusze byli ciągani przez psy na smyczach w tę i nazad, orgia olfaktoryczna oraz harmider na kilkadziesiąt psich gardeł. Szalenie twórczy chaos! Oczko zachowywała kamienny spokój, po przybyciu na nowe włości śmiertelnie przeraziła Makaszę, jestem jednak więcej niż pewna, że po jakimś czasie syczenia i boczenia się, i może po kilku walkach, dziewczyny ustalą, kto rządzi i zapanuje powszechna zgoda.
Mnie się udało wyjść z tego bez żadnego nowego kota ;)
Spacer przez park urozmaiciłyśmy z Kotbert dyskusją finansowo-stanikomaniakalną. U Kotbert zaś przygarnięta niedawno Foczka, aka Buka, wielkości mniej więcej moich dwóch dłoni, przesłodko nieskoordynowana, z za dużym łebkiem i łapkami na wyrost. Rudy był zazdrosny i pchał mi się na kolana jak nigdy, zaś Lucyna Mariola de Kloc sapała, z zadowoleniem przyjmując myzianie po oczkach i między uszkami.
Na sabacie, prócz oglądania Mam Talent, czynienia cudów z naszymi paznokciami przez Miau (mam zebrę!) powstał również plan wynabycia Tira z otwieranym dachem, którym miałyby się wozić Miau i Mag.gie, trochę jak Liv i Alicia w "Crazy" Aerosmith, machając do co apetyczniejszych miąs. Miau nawet zapowiedziała, że będzie się wiła wokół rury wydechowej, oczywiście w stroju uczniowskim!


Liv wprawdzie ma bardzo przyjemny biały garniturek, ale nie będziemy się czepiać szczegółów.

Za chwilę zbieram się odwiedzić Joannę w szpitalu - wylądowała na neurologii z jakimiś zawrotami głowy, biedaczka. Muszę skorzystać z okazji, że nieco zwolniła i się z nią nagadać!

2 komentarze:

kotbert pisze...

Tylko nie spowoduj nawrotu zawrotów!

Szprota pisze...

spoko. Joanna was pozdrawia. Ma zapalenie jakiegoś nerwu związanego z błędnikiem. Miała CT i stwierdzono u niej mózg, więc wszystko jest na dobrej drodze - w przyszłym tygodniu będzie jeszcze mieć MRI, więc jej wytłumaczyłam, co to jest i że to bardzo fajne badanie ;) Aha, Joanna też ogląda House'a :D