Mam oczywiście tremę. Okrutnie nie lubię publicznych wystąpień. Niby wiem, że to tylko ludzie i że mnie nie zeżrą, co najwyżej zanudzą się na śmierć i zaczną się bawić komórkami. Ale wolałabym ich chwycić za gardło i zadziwić, a wiem, że nie mam do tego predyspozycji.
Zrzut z gmailowego czata:
Ewa: pewnie ze dacie rade!!!! bedziesz tam wymiatac
ja: mówisz, że powinnam przyjść z mopem? ;)
Będzie dobrze. A na razie jest nieźle. Bywało lepiej, ale już jest po co wstawać rano.
Dodam jeszcze, że inicjacja z sushi wypadła pomyślnie. Smakowało mi, pałeczki w miarę mnie słuchały, Miau majtało jakieś różowe ogonkiem spomiędzy zębów i ogólnie uznałam, że warto będzie to powtórzyć. W co najmniej równie zacnym gronie. Tymczasem mianuję Miau na Zasłużoną Sushiową Defloratorkę.
7 komentarzy:
Eeetam, mopem się nie wymiata, tylko szczotą :)
Oj tam. Mop ładniej brzmi.
aha, miałyśmy iść wszystkie razem :-( ale cieszę się, że ci smakowało
Sis, ale kto powiedział, że nie pójdziemy wszystkie razem?
właśnie! z Wami też pójdę!
no w zasadzie to nikt nie powiedział, że nie. idziemy następnym razem razem... jakoś dziwnie mi to wyszło
a jak poszedł wykład?
Prześlij komentarz