7.2.08

Na Akacjowej świecą tygrysy

Tak wczoraj wmawiałam Borysowi. Chyba nie kupił tej historyjki, ale przyjął ją wdzięcznie.
No więc skoro oba babska nadmieniły, to i ja nadmienię, że miało być wczoraj u mnie babskie spotkanie z udziałem Miau (Borys został oddelegowany do żółtego pokoju odrabiać lekcje i ponosić rany kłute w potyczkach z Kotangensem, a myśmy rajcowały w kuchni) i Kotbert. I że miałyśmy z Miau focha śmiertelnego, gdyż Kotbert nie przyjechała. Focha dziś odwiesiłam, bo to Kotbert miała ostatnio urodziny, nie robi się coraz młodsza, to niech ma coś z życia - zresztą zrehabilitowała się proponując kolejną nasiadówę w niedzielę.
W pracy dobrze, wczoraj nabyłam drogą kupna wielce pakowny plecak od mistrzyni sprzedaży Kasi (krążą o niej pogłoski, że dać jej Araba, a piasek mu opchnie, a głuchemu słuchawkę bluetooth) i coraz lepiej wyrabiam się z odpisywaniem. Feedback w poniedziałek, to będę więcej wiedzieć, jak mi idzie. Przejmuję się tą pracą jak już dawno nie, ale też mi podeszła wyjątkowo.
Dziś niestety bardzo dotkliwie czuję, że mam jelita zakończone okrężnicą. Miła pani w aptece zasugerowała nabycie taninalu i faktycznie ciut jakby lepiej, już nie spędzam krępujących, pełnych bólu minut na desce, tylko z trzewi rozlega mi się jeszcze co pewien czas złowieszczy bulgot. Chciałabym wydobrzeć do jutra i zrealizować Plan Pojechania do Piasty.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bo grunt to robić to co się lubi, a jak na dodatek za to płacą to tym bardziej :)

Miau pisze...

Kotbertowi wybaczyć trzeba, gdyż jest fajny.
No chyba, że będziemy udawały CARYCE DWIE i nie przebaczymy:D

Szprota pisze...

Nie będziemy!

kotbert pisze...

Uf.