"pirdkowanie - ulubione słowo w mojej rodzinie oznaczające stresowanie się, zmiany decyzji, zachowania "chciałabym a boję się" wprowadzanie nerwowej atmosfery - charakterystyczne zwł. w podrózy i zwł. pociągiem i skutkujące np. przybyciem na dworzec godzinę przed odjazdem pociagu, nerwowe przechadzanie się po peronie , pytanie podróznych czy to na pewno ten peron/godzina/pociąg, sprawdzanie x razy rozkładu jazdy, miejscówki i stacji docelowej :)"
by Paulina Galli
Jestem, podobnie jak Paulinka, stuprocentową podróżniczą pirdką. Ale bo:
Raz pojechałam stację za daleko i wracałam do Łodzi z Pabianic.
Raz miałam bilet na Fabryczną, a wsiadłam w pociąg na Kaliską (albo na odwrót?) i musiałam się przesiadać w Koluszkach.
Raz wysiadłam stację wcześniej na Żabieńcu bo się jakiś pijak przyplątał.
Raz nie zdążyłam na pociąg mimo że byłam kwadrans przed odjazdem na dworcu.
Raz miałam dwie przesiadki z rowerem...
Po zgromadzeniu materiału badawczego na niereprezentatywnej próbie wychodzi mi, że jestem wcale uprawnioną pirdką.
13 komentarzy:
Jeżdżę na tyle rzadko, że nie mam takich problemów.
A ja na odwrót wpadam w ostatniej chwili i jakoś udaje mi się wpaść do właściwego pociągu, choć w czasach studenckich miewałam chwile gdy w ostatniej chwili przesiadałam się do właściwego. :) Za to z biletami miewam akcje, a to mi sprzedadzą na inny dzień a to (w przeszłości) zapomnę podstemplować/zabrać legitymacji... a to mi nie chcą sprzedać biletu na osobowy w kasie intercity... :)
W sumie im częściej jeżdżę pociągami tym mniej mam podobnych rozrywek. Człowiek mniej się stresuje to i rzadziej się myli. Kiedyś zamówienie biletu w kasie to było coś na kształt głębokiego przeżycia :)
Bo powinna być opcja kupienia przez internet jak w samolotach. A jeśli jest, a ja o tym nie wiem, to możecie mi szybko napisać, bo zaraz jadę gdzieś na dworzec nabyć bilet Warszawa- Kostrzyn.
Dzwoniłem dziś do PKP i Automatyczna Pani powiedziała m.in. "Jeśli chcesz kupić bilet przez internet - naciśnij 8". Ja akurat wybrałem "2", bo nie chciałem kupować biletów przez internet przez telefon. A z przygód kolejowych - ostatnio biegłem w poprzek pl. Defilad na ostatni pociąg do Łodzi. I nie zdążyłem.
O, znalazłem:
http://pkp.pl/cop/biletprzezinternet
Gdybyś przedefilował wzdłuż, na pewno byś zdążył.
Też już doklikałam, Intercity tylko tak działa.
Nie chciało mi się dupy ruszyć na dworzec, jutro kupię.
Dwie przesiadki z jednym rowerem? Phi! :p
Och, wszelki duch!
Jak wracałem spod Słupska (wtedy co dojeżdząłaś do Torunia i wracałaś z aardem), to miałem z pięć przesiadek z rowerem ;-)
Z czego przy czterech miałem na przesiadkę 5-15 minut przy pociągu spóźnionym 10-15 minut ;-P
Najśmieszniejsze jest to, że zdążyłem i dojechałem jak trzeba ;-)
dobra, weekend bedzie sprzyjal pirdkowaniu, gdyz znow nawiedzam stolyce.
panowie: wierze, ze dla Was, wspanialych silnych mezczyzn na stalowych rumakach przesiadki z rowerami to kichnal i splunal. nie watpie tez, ze w towarzystwie bliskiej sercu osoby nabieramy sil i dajemy rade. niemniej ja te przesiadki wspominam traumatycznie, juz to ze wzgledu na bycie, badz co badz, osoba o wzroscie niewielkim i proporcjonalnej do wzrostu sile (i nie mam ambicji udawac, ze jest inaczej); juz to ze wzgledu na towarzyszace mi w owym czasie wylacznie osamotnienie.
Jak to osamo-binlatnienie? przecież przynajmniej jedna z tych Twoich przesiadek była w moim towarzystwie? :D
A nie, ja nie o tej. Ta była wszak przyjemnością :)
PS tym razem bez przygód. Dziwne.
Ojej, to ja też jestem pirdką i nawet o tym nie wiedziałam! Na pociąg wychodzę z domu półtorej godziny przed planowanym wyjazdem, nawet jak na dworzec przemieszczam się taksówką. Tylko ja zawsze myślałam, że to praktyczne... bilet kupić, znaleźć sobie gazetkę do poczytania, coś do picia, zapasowe fajki, prewencyjnie zapalić z nerwów... no, godzina musi być. A to się bycie pirdką nazywa? No pacz pan..!
Prześlij komentarz