Mój warszawski wojaż tym razem przebiegł omal bez pirdkowania, za to uświetniła interwencja policji. I nie, wcale nie chodziło o to, że szalałyśmy z Lezbobimbo (przyjechaną z Danii i czarującą) i Paulinką(u której spałyśmy) jakoś ekstraordynaryjnie.
Otóż wróciwszy od Idomeneo zastałyśmy pod kamienicą, w której mieszka Paulinka, coś na kształt człowieka. Miało toto przetłuszczone długie kłaki, nikły zarost, paramilitarny ubiór i błędny wzrok. Bełkotało coś o spierdolonym swoim życiu i wykazywało holistyczne pojmowanie świata pierdoląc, jak ujęło, wszystko.
Zanim się spostrzegłyśmy, wślizgnął się za nami do klatki, wszedł z nami na piętro i wykazywał chęć towarzyszenia nam również w mieszkaniu. Paulinka zatem przestała grzebać w torebce w poszukiwaniu kluczy, a zadzwoniła do drzwi naprzeciwko, należących do ciecia, względem którego oczekiwała pozbycia się intruza. Cieć jednakowoż nie zamanifestował się nijak, być może poszedł w miasto, zaś Tłustowłose Emo zaczęło się do cieciowych drzwi dobijać, używając z początku pięści, a potem także i glanów.
Więc Paulinka zadzwoniła na policję, omal płacząc do słuchawki, a gdy przyjechali - byczki dwa na dwa - nadal odgrywała biedną małą dziewczynkę. Za co obiecałam jej półoskara w glanach i jak się sprężę, to wykonam.
- Rzucił się na panią? - spytali na przykład.
- Nie - odrzekła Paulinka. - Ale rzucił się na moje drzwi!
- No, jak my się na niego rzucimy...
Wyprowadzili Tłustowłose Emo z budynku, odnalazłszy go w piwnicy (Czekałyśmy na nich przed kamienicą, zaś intruz wykazał mobilność), prewencyjnie dając mu z pały w karczycho.
Wobec takich emocji fakt, że nazajutrz widziałam, jak fortepianią się słonie, zupełnie blednie. Acz zważywszy gabaryty obojga, było na co popatrzeć.
8 komentarzy:
W jakiej dzielnicy balowałyście? Moje kontakty z policją w ostatnich latach polegają głównie na tym, że ja liczę na ich interwencję, a oni już znają adres, okolicę i sytuację i ciągle mają to w poważaniu.
dlaczego mnie nie przydarzają się tak fascynujące wypadki?
hmmmm....
:)
Uasicu: w centrum, dość blisko Krakowskiego.
Lea: no nie wiem, ja mam magnes przyciągający takie drobne upierdliwostki. Np. jak zaczynam się kierować w stronę pustego okienka przy jakiejś kasie, natychmiast formuje się tuż przede mną kolejka. A Emo nie było groźne, tylko otępiałe - moim zdaniem od dragów i gdyby się chwilę z nim pogadało, udałoby się go wyciszyć. Z tym, że chciałam się nagadać z Bimbo i Paulinką, a nie wyciszać Emo.
A może to był Snape? ;)
Aczkolwiek mnie zdecydowanie bardziej interesują te fortepianiące się słonie. Opowiadaj. Z pikantnymi szczegółami, a najlepiej podeprzyj materiałem wideo.
Och, dla Snape'a rozważałabym porzucenie dziewczyn, chociaż obie uwielbiam.
Co do słoni, to podobno istnieje dokumentacja fotograficzna, ale to Lezbobimbo musi wrzucić, a pewnie nie ma kabelka ;p
A opowieści chyba nie sprostam, dodam tylko, że pan słoń miał poniekąd drugą trąbę, zadziwiająco sprężystą i chwytną, zaś panią słoniową najlepiej skomentowała jakaś, na oko ośmioletnia, dziewczynka, pytając tatusia: -Tato, to słonie mają taką wielką cipę?
spotkać Snape`a i zabawiające się słonie w jeden weekend...
szczerze zazdroszczę. szczerze z głębi serca
A dziś jako pierwszą masz reklamę pt. "Test na ojcostwo". Ciekawe, co na to Snape :p
Nie żyje! Jego jedyna miłość zresztą też.
Prześlij komentarz