"Kocham Warszawę. Tą trudną miłością, jaką darzy się najbrzydszego szczeniaka z miotu, tego co to składa się z jedenastu ras, ma trzy nogi, pół ogona, jedno ucho, parcha, wrodzoną dysplazję, zaropiałe oczy a z pyska śmierdzi mu kupą. Żal mi tego miasta, bo rządzą nim ludzie, którym nie powierzyłbym opieki nad pustym kartonem po chińskich trampkach."
Widać, że nie miał okazji pobyć w Łodzi na tyle, by ją pokochać. Ciekawe, jakim obrazem opisałby miłość do tego miasta ;)
Jest mi chujowo. Nawet nie chodzi o to, że zataczające coraz szersze kręgi choróbsko anginopodobne wreszcie zasadziło się na mnie i mam zmysłową chrypkę Kasi Figury po utracie prawa jazdy. Zwłaszcza, że to, co najbardziej w chorobie męczące: gorączkę, ból w stawach i katar muszę umieścić w tabelce w kolumnie "nie dotyczy". Inne są sprawy i mam wrażenie, że zbliżam się do rozdroża: na wschód pójdziesz, nie wrócisz... Przede mną pewne rozmowy i decyzje; nie tylko ode mnie zależne i na razie nie umiem ocenić, jak bardzo będą nieodwracalne.
Myślę, że to dobra okazja, by obejrzeć większość trzeciego sezonu House'a i być może The Wall, którego, mam szczerą nadzieję, nie wywaliłam z dysku w ferworze ostatnich porządków.
5 komentarzy:
Dżizas...!! Przecież nie oglądajże w takim nastroju The Wall!!! :p
Gdyby nie poprzednia uwaga, to uprzejmie by się zaoferował, że pożyczę w razie czego ;)
Spokojnie. W takim nastroju nie powinno się słuchać Porhography The Cure, ale The Wall niesie z sobą nadzieję na rewolucyjną zmianę.
Której na razie na pewno nie będzie. Nic się nie wydarzyło, końca świata nie było, żaden żandarm nie przyszedł i nie walnął mnie w pysk.
"żaden żandarm nie przyszedł i nie walnął mnie w pysk"
A rycerz czasem nie walnał Cię surowym kurczakiem?
And so much for pathos.
Dzięki :D
Ni!
Prześlij komentarz