Cóż chcieć, zaledwie kilka dni do solstycjum.
Było się w kinie. Podjąwszy wielkie ryzyko poszło się do Polonii. Czemuż ryzyko, zapytacie. A bo koleżanka Magda wygrawszy ostatnio identyczną drogą bilety do tegoż kina (wszyscy kochamy piątkowe wydania Wyborczej i konkursy Co Jest Grane, a jeszcze bardziej bilety do Bałtyku tudzież Polonii, których zazwyczaj jest aż osiemnaście) wzięła męża Tomasza pod pachę i zawiodła tamże. Po czym nazajutrz opowiadała z dość szczerym oburzeniem, że primo było pieruńsko zimno, secundo zaś, śmierdziało, z przeproszeniem, moczem. Jednak po pobieżnej lekturze repertuaru tych dwóch kin i uwzględnienia grafika, który dawał szansę wyłącznie na seans w okolicach godziny 21:00 wybór padł na Polonię i film "Sztuczki"
(w Bałtyku są mordowani piraci z Karaibów, nomen omen, na przemian z filmem o pszczołach. W "Sztuczkach" gra Damian Ul, więc mieliśmy namiastkę). W Polonii w sali A nie śmierdziało i było wręcz za ciepło, co po spożyciu znakomitej tagliatelli z polędwiczką i grzybami tudzież karkówki napełniło nas obawami, że uśniemy. Fakt, że projekcja odbyła się wyłącznie dla nas dwojga dublował te obawy.
Dość dobrze oddająca moje wrażenia po filmie recenzja znajduje się tu. Ogólnie: ciepły, pogodny a niecukierkowy film. Niemniej nie szukałabym w nim fajerwerków na miarę błyskotliwych dialogów, które się pamięta po wyjściu z kina czy łez, jakichkolwiek, wzruszenia czy śmiechu. Snuj przyjemny a niespieszny po prostu.
4 komentarze:
Ale to nowy film jest?
Stosunkowo. Z tego roku, z października.
E, to nie idę :)
A, Lavinko, byłby to błąd.
Byłem i widziałem, tydzień temu, i znalazłem film miłym.
Jeśli znasz tegoż reżysera "Zmruż oczy", to znajdziesz tam coś w tym stylu.
Wałbrzych. Miasto klimatyzowane.
Prześlij komentarz