Ssę jakieś tam chlorchinaldiny i żłopię aspiryny, a tu nic lepiej. Gorzej nawet, bo prócz bólu gardła i zgrzytającego w stawach uczucia zimna doszło jeszcze coś na kształt kataru. O przedłużeniu L4 jednakowoż myślę niechętnie.
Prawie tyleż niechętnie, co o jutrzejszym wstaniu o siódmej. Już widzę, jak na dźwięk budzika zwijam się w kłębek i witam dzień soczystą kurwą macią. Nawet nie o to chodzi, że nie dosypiam - tyle czasu pracy zmianowej nauczyło mnie zapewniać temu organizmu odpowiednią ilość snu. I też nie tylko o to, że wygrzebuję się z ciepłej kołdry w prosektorium o temperaturze jakichś 13 stopni Celsjusza. Ludzi w robocie lubię: Ola jest uroczo zakręcona, Kaśka przekomicznie apodyktyczna, Krachu ma wdzięk i dobroduszność pluszowego niedźwiadka, a z dialogów Magdy i Tomka można by skręcić naprawdę sympatyczną komedię, i to nawet niekoniecznie romantyczną.
Finansowej motywacji ciut brak jednak. Lajtowiej niż na hotlajnie, przecież jednak się tyra, a pieniędzy, choć więcej, wcale nie takie krocie.
I po prostu, po ludzku, nie chce się wstawać do tej zimnicy i ciemnicy (wróci wiosna, baronowo, jeszcze miesiąc, jeszcze dwa).
W Wiedźminie utknęłam, ale na bodaj najtrudniejszym bossie-potworze, królowej kikimor, więc mały wstyd. W końcu dam radę. Wczytać, odpalić. Dać się zabić. Wczytać, odpalić. Zawalić na siebie aardem stemple w jaskini. Wyłączyć kompa, wrócić do gry po dniu czy dwóch. Ot i cała filozofia. Tymczasem czytam forum graczy i się niekiedy dowiaduję, a niekiedy psuję, jak to Szprota, od głowy:
5 komentarzy:
Pociesze Cię,że chwilowo mam gorzej. Wczoraj rano zasłabłam a potem przez resztę dnia miałam gorączkę a po zjedzeniu jakiegokolwiek posiłku bolał mnie żołądek.... byłam osłabiona jak ten kapeć... po dzisiejszej wizycie u lekarza okazało się,że na 99%mam wrzody na żołądku i to to był ostatni gwizdek na leczenie,jako że mam ostre zapalenie któregoś z tych wrzodów. Jeszcze mnie czekają jakieś tam badania, ale to już głównie po to by ocenić stan w jakim jestem. Horror .W sumie powinnam się domyślić, moja prababcia i wujek na to chorowali i mieli podobne objawy... ale że byłam święcie przekonana,że jestem okazem zdrowia... nie przyszło mi to do głowy...
Wiesz, mnie średnio pociesza, że ktoś ma gorzej. Ale z tego, co mi wiadomo, to wszak to się leczy, prawda? Zdrowiej zatem!
No właśnie nie bardzo mi idzie z tym zdrowieniem. Pamiętam,że wujek choruje do dziś (od kilkudziesięciu lat). Dziabany czynnik genetyczny.
Zrób najpierw test na tego helicobakctera czy jak mu tam. W zdrowieniu nastawienie, że na pewno jesteś chora nie pomaga :)
Wiesz, jak Cię boli za każdym razem gdy coś zjesz t trudno o szukanie pozytywów. Ale dziś rano wstałam jk nowo narodzona. Kryzys minął :) Postawiłam wieczorem na muzykoterapię i podziałało widocznie :)
A jak u Ciebie, zdrowiejesz czy jeszcze planujesz poleniuchować? :)
Prześlij komentarz