Takie klasyczne, spontaniczne. O 9:00 niemrawo z Breble klikamy log in, Breble patrzy na mnie z rozpaczą, ja na nią z nadzieją i w końcu któraś z nas zadaje to pytanie:
-...Chce ci się...?
Oczywiście, że nie pracować nam się chciało, a łazić po Manufakturze, macać komiksy w empiku, obśmiewać ciuchy w C&A, iść do kina na Nianię w Nowym Jorku, a nawet wspierać Hubara w konfiguracji połączenia sieciowego, a co.
Wagary były możliwe dzięki respektowanej w naszej firmie instytucji "kacowego", czyli przysługujących w ilości czterech dni w ciągu roku urlopu na żądanie, pospolicie zwanego uenżetem.
Ech, żeby tak codziennie...
10 komentarzy:
Łen że tem ciem... frąse,że ojej :-D
Bardzo dobra decyzja. Dlaczego ja nie mogę się zdobyć na coś takiego?
Miau> Bo Cię szef zatłucze?
Miau: bo nie każdy pracodawca respektuje ten dzień kacowego?
Zdycham.
Szprota> Jakto?
Kotbert: bylam wczoraj na spotkaniu klasowym i jestem niewyspaną oraz mam fajczanego kaca. Wymyślisz jakąś fajna kawiarnie na jutrzejsze nasze spotkanie?
Szprota> Nie wymagaj ode mnie myślenia, pliz. Może po sobocie uda mi się przestawić mózg na zastanawianie się nad czymś innym, niż zagadnienie: "czy dwa plus dwa plus jeden daje minus trzy".
Kotbert: Nie wymagam. Co najwyzej po cichu liczę, ale jak wiesz, poradzilam sobie.
Jestem z Ciebie dumna do nieprzytomności.
Prześlij komentarz