Dla mnie, oprócz tego, że jest ona pokojową manifestacją obecności rowerzystów w mieście, jest również świętem Cycle Chic'u.
Cycle Chic, czyli jakbyśmy powiedzieli po polsku Rowerowa Elegancja, to zjawisko znane, odkąd ludzkość zaczęła jeździć na rowerach, niemniej dopiero w 2006 roku duński fotograf Mikael Colville-Andersen użył tego sformułowania na galerię z szykownymi dziewczętami na rowerach umieszczoną w serwisie flicr. Ideą zjawiska jest utrwalenie roweru jako stałego środka transportu miejskiego. Jazda na rowerze nie wyklucza stroju biurowego, elegancji, kobiecości tudzież męskiego sznytu. W toku rozwoju tego sposobu poruszania się rower stał się elementem dyscypliny sportowej i utrwalił się jako środek transportu dla osób o wysokiej kondycji, sporych dochodach i zacięciu wyścigowym. Tymczasem w ideę Cycle Chic wpisuje się jazda spokojna, z czasem na podziwianie miasta i z uwzględnieniem, że do pracy nie bardzo wypada wbiec w lajkrowych majtach z pieluchą i zaciekami na plecach.
Oczywiście za tą ideą idzie lobbying na rzecz rozwoju infrastruktury ścieżek rowerowych w mieście i generalnie zauważenia rowerzysty jako pełnoprawnego uczestnika ruchu. Wzorem są zachodnie miasta, jak Berlin, Kopenhaga czy mój ulubiony Amsterdam.
Prócz warstwy ideologicznej zjawisko ma nader istotną warstwę estetyczną - elegancki, miejski rower pobudza fantazję odzieżową. Kto powiedział, że w spódnicy lub na obcasach na rowerze wygląda się śmiesznie, niech zajrzy na bloga Wićki lodzcyclechic.blogspot.com. Osobiście uwielbiam i staram się wzorować na pomysłach niektórych dziewcząt.
PS Informacje na temat powstania zjawiska i jego historii zaczerpnęłam również z w/w bloga.
5 komentarzy:
U nas jest jakaś akcja kręć Warszawo i dzisiaj na tę okoliczność prezes koła zarządziła przyjazd na uczelnię na rowerze.
Ja mam 12km do przejechania trasą po ulicy, a ścieżką rowerową jest dłużej i totalnie pod górkę i niestety bez zacieków na plecach dojechać jest ciężko:)
IMHO rower jest dobrą alternatywą, ale jednak powinien być alternatywą. Sama też nie jeżdżę do pracy rowerem, głównie dlatego, że - przynajmniej w teorii - mam znakomite połączenie mpk, które mnie dowozi w 25 minut (rowerem trzy kwadranse). Gdybym pracowała w centrum, przypuszczalnie jednak dojeżdżałabym rowerem.
Cycle Chic nie oznacza rowerowej elegancji tylko dosłownie "laskę na rowerze". Cycle Dude - to "gość na rowerze". Chic nie ma tu nic z szykiem wspólnego, to zwyczajny slang kopenhaski :)
W słowie "Chic" jest dwuznaczność, którą Duńczycy wykorzystali - i laska, i szyk. Jako prowadząca warszawską wersję tego bloga powinnaś to wiedzieć :)
Lavinko, nic podobnego. O jakim znowu slangu kopenhaskim mówisz?
Slowo "laska" po angielsku ma K na koncu. chicK. I to jest skrót od chicken, wiec chick znaczy przede wszystkim kurczaczka albo piskle, a w slangu angielskim dopieroz dziewczyne.
A szykowne CHIC to dosc dawny, angielski odpowiednik francuskiego chic/chique, który wzial sie z niemieckiego Schick, skad i pochodzi nasz szyk. Sam smak!
Wiec Cycle Chic to rowerowy szyk, rowerowy styl, a nie zadna rowerowa laska, o.
Prześlij komentarz