Czas podsumować tydzień Mistrzostw Świata w Katastrofach:
Sobota: przyjście na ślub na dwa tygodnie przed jego rozpoczęciem oraz przekrawanie bułeczek i małego palca po ciemku;
Niedziela: cisza przed burzą;
Poniedziałek: zniszczenie niszczarki (zrefillowała się, niestety, więc nie wiem, czy to się liczy);
Wtorek: zrypanie Miau za potworną supozycję, jakobym nosiła białą bluzkę do czarnego stanika;
Środa: okres utajnienia mojej maestrii;
Czwartek: pochwalenie MPK za odjazd autobusu o czasie i w myśl przysłowia, że nic w przyrodzie nie ginie wyłapanie mandatu za brak biletu
Piątek: podczas naduszenia przycisku zamykania drzwi w pracowej windzie wzbudzenie alarmu na cały budynek.
Mam wrażenie, że ilość nadrabiam jakością.
5 komentarzy:
Brawo, wygląda, że naprawdę się starasz! :D
PS. To nie dla aarda, tylko dla nas :p
Zupelnie przypadkiem wpadlam na bloga Twojego....czy nazwa ma moze jakiś związek z miejscowoscią w lubuskim?
Dwóch: no dla Was zawsze.
Grzegorzowa: nie, nie ma nic wspólnego. Pozdrawiam.
hehe, ciekawe, co to za miejscowość w lubuskiem... Ale generalnie ja szprotestuję przeciwko takim insynuacją! ;)
No, no, ważny blog, powiązania międzywojewódzkie... :D
Żono, zawsze w Ciebie wierzyłam. W tym tygodniu będzie jeszcze lepiej! ;)
Prześlij komentarz