10.8.08

Szprotkanie

Przebiegło w dużej mierze pod kątem dyskusji wszczętej przez Rosomaka odnośnie schematów humoru, jaki objawia się na Utopii. Jej przynajmniej częściową konkluzją było, że najbardziej bawią nas rzeczy z zawartym podobieństwem fonetycznym, a dysonansem semantycznym. Zważywszy, że zazwyczaj ludzi bawią albo rzeczy kompletnie nieprawdopodobne (zaś dysonans, jako przykład pierwszy z brzegu przychodzi mi na myśl scena z Żywota Briana, gdy główny bohater w pewnym momencie ni stąd ni zowąd ląduje w statku kosmitów), albo uderzeniowa dawka prawdy (tu z kolei kłania się Pratchett z cytowanym przeze mnie tekstem o nienawiści natury wobec statków o nazwie Marie Celeste), it makes sense. Absurd, który bardzo ściśle przylega do rzeczywistości; a raczej tego, co za rzeczywistość przyzwyczailiśmy się mniemać.
Byliśmy hermetyczni w tej dyskusji. W pewnym momencie szprotkania utworzyły się zajęcia w podgrupach, o tyle zaskakujące, że total score nie był zbyt powalający. I tak oto Keltoi wdała się w dyskusję literacko-muzyczną z Hejtem, Rosomak, Aard i Huann rozbierali humor Utopii na czynniki pierwsze; Brite, który uratowawszy świat dołączył do szprotkania z pewnym opóźnieniem, gnał myślą równolegle do ich dyskusji z nadzieją wskoczenia w jej tok na jakimś ostrzejszym zakręcie. Breble z lekkim roztargnieniem niszczyła zębami emalię na paznokciach i czyniła sesję jpg kościotrupowi Henrykowi (-Jakież to dobre imię dla bawołu w oddali! - zauważyła słusznie Kotbert i na karb paskudnej migreny składam fakt, że nie pochwyciłam żartu od razu).
Ja i Joubert wdałyśmy się w symultaniczną dyskusję dotyczącą natury ludzkiej, pobudek rządzących ludźmi, obecności istoty wyższej i życia pozagrobowego. Dyskusja była o tyle mało zaciekła, że zasadniczo byłyśmy zgodne, na jej potrzeby jedynie naprzemiennie przyjmowałyśmy inne stanowisko. W dużym skrócie doszłyśmy do wniosku, że przyczyną naszych zachowań jest przede wszystkm egoizm, zdarzenia nas dotykające mają sens jedynie o tyle, o ile sami dokonamy wyboru wyciągnięcia nauki z ich skutków, a wiara w bytność istoty wyższej i jej siły sprawczej pozwala przerzucić odpowiedzialność za swoje życie na nią. Dodam od siebie, że ostatnio rośnie we mnie przekonanie, że ludzie en masse nie są źli, w sensie celowego skrzywdzenia drugiej istoty, tylko skupieni przede wszystkim na sobie, a o innych nie myślą. Oczywiście od tej wstrząsającej reguły są wyjątki, ale w codziennym życiu bardzo mi się to potwierdza.
Ostał mi się jeden, ostatniutki odcineczek dra House'a z trzeciej serii. Obmacam fora moorhuntowskie, czy aby nie ma czwartej serii, albowiem jedyny jej potwierdzony właściciel w naszym gronie, mąż Miau, upiera się złośliwie, że zakopał ją pod Pentagonem.
Dziś mam plan zajrzenia do Manu celem nabycia różności wszelakich oraz, byś może, jakiejś niezobowiązującej kiecki na ślub WeroZamków. Oczywiście mam w czym pójść, ale nowa kiecka mi się przyda (ostatnio ocknęła się we mnie kobieta zmuszająca mnie do wizyt u fryzjera, troski o paznokcie, stanikomanii i instynktu myśliwego w zakresie kolczyków), a ślub jest niezłym pretekstem.

6 komentarzy:

h8red pisze...

Mi się tam Szprotkanie podobało. Mam teraz co słuchać i nie wiem kiedy to zrobię ;)

Szprota pisze...

Ależ mnie też :)

Miau pisze...

Mam 4 sezon dla Ciebie1 I dla Breble! I dla Mag.gie! Zdobyłam! :>

kotbert pisze...

A ja? Ja, ja, ja?

Szprota pisze...

Kotbert, przecież Ty już masz :P jupi!
(co nie oznacza, że nie próbuję ściągnąć :P)

kotbert pisze...

Ale nie cały sezon przecież, ratunku, nie waż się mnie pominąć, Miau!