Dostałam e-kartkę od Pani Musierowicz!
Już od pewnego czasu wymieniamy e-maile. Takie raczej powierzchowne, ale ciepłe i serdeczne - ja Jej zacytowałam przywieziony kiedyś do mnie przez Maginiaczka wiersz Herberta o kocie:
"Jest cały czarny, lecz ogon ma elektryczny.
Gdy śpi na słońcu, jest najczarniejszą rzeczą, jaką sobie można
wyobrazić. Nawet we śnie łapie przerażone myszki. Poznać
to po pazurkach, które wyrastają mu z łapek. Jest strasznie
miły i niedobry. Zrywa z drzew ptaszki, zanim dojrzeją. "
Ona podziękowała za przypomnienie i narzekała na upały. Ot, takie uprzejme ukłony. A wczoraj wieczorem - tak! musiała pamiętać o tej mojej sympatii do kotów, to bardzo miłe! - przysłała mi kartkę, którą zamieszczam poniżej (wystarczy kliknąć, by powiększyć):
A stąd, z zakładki "Kontakt" można wysłać do Niej e-maila.
Jeżycjadowe ciepełko nie sprawia jednak, że nabrałam słodyczy, ogłady i łagodności. W dalszym ciągu chodząc na rano mam minę i głos stworzenia, co woły dusi, a jak się dołoży jeszcze do tego migrację na nową platformę płatniczą, generującą opóźnienia w aktywacji usług, wystawiania faktur i ogólny opad rąk, to już w ogóle jest lekko półśmiesznie.
Z klientami jest tak, że nawet jak mnie taki zdrażni, to pomarudzę, że jełop, wespnę się na wyżyny empatii i w ośmiu przypadkach na dziesięć po godzinie nie pamiętam, o co szło. Tak ogólnie zresztą jest z ludźmi, że gniewają mnie na chwilę, uświadamiam sobie, że ich intencją jest nie, żeby mnie było źle, ale im dobrze i szybko zapominam. Nie cierpię natomiast bezsilności: chciałoby się, a nie da się, bo opóźnienia, bo brak uprawnień, bo specjalista z IT tydzień myśli, jak mi odwalić zgłoszenie.
Nic to. Jak mawia mój kiero, trzeba nam przetrwać, przeczekać trzeba nam.
21:30
Dwa drobne apdejty:
Rzecz jasna wysłałam M.M. mejla z podziękowaniem za e-kartkę i się rozpisałyśmy do siebie o rychłych urodzinach mojej mamy, wierszu Ewy Lipskiej "Dotąd doszliśmy" z Turnauowskiego "Pod Światło" (Zamczysko się powinno wzruszyć, bo pamiętam, że lubił bardzo, a przecież już sierpień...) i... o słowie "rozdyźdać", które wymknęło mi się w ferworze opisu szaleństw Kotangensa z jedzeniem. Kurczę, fajnie, no! Wiem, że się emocjonuję jak grouppie, ale czy to co złego, że cieszy mnie wymiana listów z autorką, na książkach której, było nie było, dorastałam? (oczywiście nie tylko na jej książkach. Ale też. I były, i są ważne, i wiele mi się z nimi wiąże)
Drugi apdejt: dzwonię dziś do Johna Snapszota celem pozyskania przysługi kierowniczej, gdyż Miniek nie miał uprawnień.
John (z oburzeniem): -Ale jest trzy po dziewiątej! Wyślij mi z tym mejla!
(zaczyna pracę o dziewiątej)
Ja: -No, i będziesz się ogarniał pół godziny, zanim mi to zrobisz. Bądź człowiek i zrób to teraz!
John (stanowczo): -Nie, bo ja muszę mieć wszystko pootwierane w odpowiedniej kolejności, jak zrobię to w pośpiechu, to tak nie będzie i mi się feng shui zjebie.
A na RMF Classic właśnie leci motyw z "Ojca Chrzestnego" :)
9 komentarzy:
Bardzo przepiękna karteczka. Zazdraszczam!
Bardzo dobrze, że jesteś podekscytowana. Zazdraszczam korespondencji z autorką książek na których i ja się wychowałam. I kto tu jest lokalną celebrytką, hę?:)
Snapszota pozdrów serdecznie ode mnie i ten, żeby mu się nie zjebało. A ten motyw to zapewne Nino Rota :)
gratukacje :-) każdy by chciał taką karteczkę z kotem od MM dostać. ja też zazdraszczam
Oj tam :) Wystarczy do Niej popisać - odpisuje!
Nie napiszę. Chyba tylko jedną jej książkę czytałam (A może więcej? Prawie nigdy ni zwracam uwagi na autora). Nie powiem, podobała się ale potem wyrosłam z wszelkich książek. Pochłonęła mnie technologia :)
Z książek się nie wyrasta. Mozna co najwyzej z wiekiem nie znajdować juz w sobie wystarczająco chłonnego umysłu na czytanie.
Ewentualnie można się zaczytywać w książkach poświęconych technologii :-)
Ależ ja czytam... tylko już nie książki....
Czytanie dzielimy z grubsza na trzy kategorie:
- czytanie książek
- czytanie e-booków
- słuchanie audiobooków
- oglądanie podręczników, gazet, blogów i forum.
Ten czwarty rodzaj to nie czytanie takie, jakim ja je rozumiem: zanurzenie się w literaturę do tego stopnia, że świat się traci, lecz zwykłe, banalne przyswajanie informacji.
Dziennie czytam pewnie koło 50 mejli w pracy i nie upieram się, że to ma coś wspólnego z czytaniem przez duże Cz ;)
Nie ma rzecz jasna przepisu, że każdy ma chłonąć literaturę. Ale, na Jowisza, Lav, nie wmawiaj, że z książek się wyrasta, bo wyrasta się co najwyżej z obowiązkowych lektur szkolnych.
Prześlij komentarz