Wstaję o piątej: ciemno. Idzie jesień i nie ma na to rady. Szczęśliwie nie jest jakoś bardzo zimno, określiłabym ostatnie dni raczej jako przyjemnie chłodne. Ale zanosiło się na siąpienie, było sennie, mroczno i raczej do owinięcia się w kołdrę z dobrą herbatą i książką niż wstanie, prysznicowanie, śniadanie, włosów prostowanie i autobusem jechanie.
W robocie, jak zwykle ostatnio przez pierwszą godzinkę luz i brak spraw w kolejce, a potem zarządzający dokumentacją biorą się do pracy, indeksują pisma, które pojawiają się w kolejce do pobrania i nagle robi się ich okropnie dużo. Niby nikt mi łba nie urwie, gdy wobec natłoku pism nie wyrobię normy, ale dostałam dodatkowego spina jako że ostatnie dni decydują wszak o tym, czy będę miała ten net, czy jednak cały misterny plan w pizdu! A tymczasem dziś co sprawa, to knucie krnąbrnego sołtysa, dzwonienie po działach wszelakich i godzinne dumanie nad pismem. A to klientu odmówili podpisania umowy i trzeba było zorientować się dlaczego, czy słusznie i czy mamy na to paragraf (mamy). A to drugi klient chciał wiedzieć, jak się ma tajemnica telekomunikacyjna do postanowień sądu (się mało ma). A trzeci, jak się dowiedział, że za awarię serwisu samoobsługowego nie umożliwimy mu bezroszczeniowego rozwiązania umowy, lecz wręcz przeciwnie, z karą umowną, skoro się przy rezygnacji upiera, to uznał, że mu grozimy tą karą i dał upust emocjom, do których trzeba się było odnieść.
Przeorali mnie dziś. Ponadto pomimo popołudniowego letargu się mało zreanimowałam i tak się jakby kiwam nad klawiaturą. A tu jeszcze jutro do roboty, laboga.
update wieczorny
Podczas telefonicznych wygłupów z Miau m.in. zaczęłyśmy zastanawiać się, co to właściwie jest ten toczeń, przetaczający się przez omal każdą diagnozę Dra House'a. Zaczęłam jej czytać objawy z Wikipedii i ostatecznie osiągnęłyśmy taką oto diagnozę (proponuję kliknąć, by powiększyć):
(gadżet pobrany z http://www.axn.pl/drhouse/Games/)
2 komentarze:
Naprawdę, pani doktor!:) Jestem pod porannym wrażeniem.
Ja też :-P
Prześlij komentarz