Co to jest swoją drogą, że jak cudo, to musi być ciasne? O 17:00 dotarliśmy do Wawy - ja wysiadłam na Centralnym udać się na spotkanie. Lwia część relacji, jako że było to spotkanie fanek M.M., jest do przeczytania na rodzimym forum. Byłam zachwycona!
Po pełnym emocji (nie-znam-wawy-więc-jak-sobie-poradzę) powrocie do WeroZamków trafiłam na kulturalną imprezę z udziałem przemiłych znajomych Zamka i takichż gospodarzy. Podobno ominęła mnie wielce pouczająca dyskusja o naukach przedmałżowych, w których mąż jest porównywany do rycerza na koniu i powinien o tego konia dbać. Ja miałam dość falliczne skojarzenie, ale okazało się, że koniem jest żona. Hm.
Nie mogę również pominąć bardzo przepięknej Koty, niezmiernie głaskawej i szalenie fotogenicznej.

Nocleg był wygodny, tylko słowiki spać nie dały.

Nazajutrz, po Śniadaniu Mistrza, Mistrzyni, Frateressy i Fratra zapadła decyzja, by zwiedzić Warszawę od strony sklepowej, mianowicie Ikei. Tu zaczęła się część weekendu pt. Strasne Psygody Sproty w Ikei,

do obejrzenia na poczynionym przez H. albumie.
Powrót równie emocjonującym się zdał, jako że pociągowy pech nie przestał nas do końca prześladować i nie zdążyliśmy na ten o 17:08 z Warszawy Wschodniej na Fabryczny. Szczęśliwie pani w informacji nie udało się wprowadzić nas w błąd i przyjechaliśmy na Kaliską Ostrowianinem z 17:33, który był na tyle gupi, że jechał przez Łódź Widzew (cholera wie, po co).
1 komentarz:
to, że nie zdążyliście na pociąg o 17.08 uznałabym za szczęście. podobno jest to pociąg, najbardziej przepełniony ze wszystkich możliwych w ciągu dnia, czego osobiście doświadczyłam tydzień temu. więc nie ma tego złego :)
Prześlij komentarz